odgłosy ciszy

jaśmin

Każdego roku moje urodziny wypadają w najmroźniejszy dzień zimy. W taki dzień, kiedy ostatnie suche liście spadają z drzew w głębi lasu. Z zimna wszystko zastyga w bezruchu. Nawet wiatr cichnie, jakby przymarzł do nieba.

Yoko Ogawa „Miłość na marginesie”, str 124

Hiromi Kawakami, Kawakami Hiromi, klepałam przed wakacjami we wszystkie dostępne przeglądarki księgarni i wydawnictw. I nic, ciągle nic, wychodziły tylko te tytuły, które w poprzednich latach zaliczyłam. Przyzwyczaiłam się już, że co rok mam na leżaku nową książkę Hiromi i sobie w jej niespiesznym świecie wypoczywam, a tu taki zawód!
Nowej Hiromi nikt w tym roku nie wydał. Cóż robić, trzeba sobie jakoś radzić, poszukać zastępstwa.
Jak pomyślałam tak poczyniłam i wydłubałam z regału inną japońską książeczkę. Co prawda tytuł tracił kiczowatą romantyką, ale już gabaryty dzieła przemawiały na jego korzyść (to mały i niewiele ważący tomik) i w rezultacie wylądowało w wakacyjnej walizce.
I bardzo dobrze się stało, stwierdziłam, kiedy powoli rozczytywałam się w tej historii dziewczyny o problemach małżeńskich i laryngologicznych.
Od razu powinnam wyjaśnić, że nie jestem fascynatką powikłań słuchowych i sercowych. po prostu, jak zwykle przy japońskiej prozie, z lubością zanurzałam się w atmosferę książki. Senną, niespieszną i nierzeczywistą.
Nic do końca nie jest tu jasne, bohaterka słyszy zbyt wyraźnie lub ma dźwiękowe złudzenia, a wszystko zaczyna się w momencie, gdy mąż oznajmia jej, że odchodzi. Ale nie jest to opowieść o wendecie, męskiej nieczułości i rodzinnych awanturach. To raczej opowieść o zaleczaniu uczuć, wychodzeniu z depresji.
Towarzyszy w tym bohaterce przypadkowo poznany mężczyzna, którego spotyka podczas wywiadu z osobami cierpiącymi na zaburzenia słuchu. Ponieważ jest on stenografem, nikt, oprócz naszej bohaterki, nie zwraca na niego uwagi. Chociaż w miarę czytania zastanawiałam się, czy tylko to było przyczyną jego niewidoczności. A może tak naprawdę istniał tylko w wyobraźni dziewczyny?
To, jak rozwijała się ta historia, coraz bardziej utwierdzało mnie w przekonaniu, że więcej tu zmyśleń niż autentycznych zdarzeń z życia bohaterki. Co mi absolutnie nie przeszkadzało w delektowaniu się tą książką, wręcz dodawało jej tego charakterystycznego posmaku ,który tak bardzo u Hiromi lubię.
I teraz, kiedy tak sobie o niej piszę, zerkam na okładkę z nostalgią i żałuję jednego: że tak wcześnie ją przeczytałam. Bo byłaby to lektura przynosząca prawdziwe orzeźwienie w ten upalny weekend.

mowa o:

summer mess 1

8 myśli na temat “odgłosy ciszy

  1. rozumiem Twoje poszukiwania Kawakami – też tak miałam, rok temu poszukiwałam uparcie, w końcu znalazłam i kupiłam coś po angielsku, czego, wydawało mi się, nie miałam. okazało się jednak, że już stoi na półce, po polsku…
    Ogawa faktycznie może się okazać dobrym zamiennikiem, może spróbuję, nawet mam jej jedną książkę 🙂

  2. Patrycja; Ogawa jest świetnym zamiennikiem, choć tak właściwie zasługuje na coś lepszego niż miano „lektury zastępczej”. Ciekawa jestem jaki tytuł Ogawy masz, u nas jeszcze wydano tylko Muzeum ciszy.

  3. Buksy: ja mam ‚The Housekeeper and The Professor’. u nas ‚Muzeum ciszy’ chyba nie przetłumaczono, chociaż kto wie, kiedy ‚Sensei i miłość’ Kawakami w Anglii funkcjonuje jako ‚Strange Weather in Tokyo’…

  4. The housekeeper chyba nawet był zekranizowany? Ale po polsku tego chyba nie ma. Nasze tłumaczenie Kawakami pewnie od czapy, ale widocznie ktoś pomyślał ze miłość będzie miała więcej amatorów niż pogoda w w Tokio – choćby nie wiem jak dziwna 😉

  5. właśnie skończyłam czytać Ogawę, i muszę Ci podziękować za zwrócenie na nią mojej uwagi! bez tego by pewnie jeszcze trochę postała na półce, a Ogawa faktycznie zasługuje na coś więcej niż bycie ‚zamiennikiem’ – naprawdę bardzo przyjemna lektura.

  6. patrycja: O to bardzo się cieszę, że skorzystałaś z namowy i nie żałujesz 🙂

Dodaj komentarz