Poirot reaktywacja

Hotel

Muszę ożywić szare komórki, a jeżeli ich stąd nie zabiorę , popadną w stagnację!

Sophie Hannah „Inicjały zbrodni”, str 84

Ta książka to niezła zmyłka dla wszystkich wielbicieli królowej kryminałów. Założę się, że wielu z nich, widząc na okładce wielkie złote litery ułożone w hasło Agatha Christie, dostało wypieków na myśl, że oto zapobiegliwy wnuczek znalazł na strychu lub dnie kufra rękopis dotąd nieznanego kryminału pisarki i po otrzepaniu z kurzu, zaniósł do wzruszonego wydawcy. Tymczasem trzeba popatrzeć jeszcze na sam dół okładki, gdzie drobnym drukiem wypisano nazwisko i imię prawdziwej autorki nowego tomu przygód Poirot.
Bo niestety, mamy do czynienia z podróbką. Starannie wykonaną, to fakt. Czasem miałam wrażenie, że zbyt starannie. Wszystko jest tu eleganckie i wymuskane, jak na Poirota przystało. Nawet morderstwo jest popełnione w sposób niezwykle dystyngowany, bo zwłoki znajdują się w najlepszym hotelu w mieście, schludnie ułożone, z wetkniętą w usta złotą spinką z grawerowanymi inicjałami JPI. Żadnej krwi i bebechów, ofiary zostały dyskretnie otrute.
Jak i dlaczego, to zagadka, którą w sposób systematyczny stara się rozwikłać i słynny detektyw i narrator powieści, niezbyt lotny pracownik Scotland Yardu Mr Catchpool. Obaj panowie dyskutują zawzięcie, krąg podejrzanych rośnie, a autorka wczuwa się w styl epoki tak mocno, że niechcący przesadza. Bo choć akacja powieści rozgrywa się w roku 1913, to główny wątek dramatyzmem i naiwnością przypomina raczej romantyczne opowieści z początku wieku XIX. Samo rozwiązanie tajemnicy morderstw w Hotelu Bloxham jest tak zagmatwane i niedorzeczne, że kończąc książkę tylko z politowaniem kiwałam głowa. W duchu zastanawiając się, jakby to było, gdyby na ofiarę, pardon, bohaterkę pastiszu Christie wybrano Miss Marple.

mowa o:

Poirot