Chyba nie muszę nikogo przekonywać, że jestem żarliwą propagatorką książek i czytania. Oczywiście ta moja pasja wychodzi poza ramy bloga. Głównie przejawia się to w tym, że w każdych okolicznościach i przy każdej okazji wciskam ludziom książki. Przy czym nie są to jakieś przypadkowo wybrane tytuły. O nie. Mam ambicję, żeby książka nie tylko została przyjęta przez adresata moich zabiegów, ale również przeczytana i pochwalona.
Kiedyś próbowałam rozpowszechnić zwyczaj BAFAB (buy a friend a book, czyli obdarowywania przyjaciół książkami początkiem każdego kwartału), potem wpadłam na pomysł, by na imieniny zamiast bukietów kwiatów przynosić znajomym lektury (cena ta sama, a przyjemność użytkowania znacznie większa).
Z lansowaniem czytelnictwa nie odpuszczam i na czas kupowania choinkowych prezentów. Mam zasadę, że każdemu ze współbiesiadników muszę sprezentować co najmniej jedną książkę. I o ile mam szczęście posiadać członków rodziny czytających chętnie, to są wśród nich tacy, którzy oględnie mówiąc, po słowo pisane sięgają nieczęsto. W tych trudnych przypadkach stosuje pewien wymyk. Otóż staram się dla nich wyszukać najnowszą, najatrakcyjniejszą, najbardziej kolorowa książkę kucharską, jaką można znaleźć na sklepowych półkach.
Obecnie idealną kandydatką na taki prezent wydaje mi się któraś z książek Rachel Khoo.
Rachel to młoda Angielka, która pewnego dnia zdecydowała się wyjechać do Paryża, by wynająć tam maleńkie mieszkanko i nauczyć się gotować. W rezultacie zdobyła nie tylko dyplom Le Cordon Blue, ale i tak szeroką popularność, że można śmiało uznać, że udało się jej zdetronizować Nigellę Lawson. I to nie tylko dlatego, że jest od niej młodsza i szczuplejsza. Przede wszystkim jest od niej bardziej naturalna, nie epatuje sex appeal’em przy każdym machnięciu łyżką i potrafi pokazać, że gotowanie to nie tylko nieustanne przygotowywanie pokarmów dla znajomych i rodziny, ale i twórcza praca, dająca sporo satysfakcji.
No i, last but not least, ze swoim uroczym mieszkankiem, zagraconą staroświecką kuchnią, kieckami w stylu vintage i czerwoną szminką, Rachel jest po prostu szalenie stylowa. Oglądając jej programy telewizyjne i książki, łatwo zauważymy, że Rachel lansuje coś więcej niż modę na gotowanie. To sposób życia, radosny i swobodny, w którym realizacja własnych pasji jest ważniejsza od gonitwy za robieniem wielkich pieniędzy. I tym chyba Rachel najbardziej urzeka i budzi chęć naśladownictwa.
mowa o: