Sheikie, Mumbo, Dicey

szkolni

Naprzeciwko kobiety siedzącej już przy stoliku usadowiła się duża kobieta w obcisłym, czarnym turbanie i z imponującą broszką przypiętą do kołnierzyka czarnej sukni. Ta, która siedziała, zdawała się staczać ze sobą walkę czy ma wstać na powitanie czy  też nie. Wyciągnęła zdecydowanie rękę, po czym ja cofnęła, rozchyliła usta, ale nic nie powiedziała. Jej zbyt wyszukany jak na Londyn wygląd, nieporadne, wręcz dramatyczne próby dostosowania do sytuacji sprawiły, ze robiła wrażenie trochę przesadnie mondaine. Miała na głowie kapelusz z różowych różyczek.

Elizabeth Bowen, Dziewczynki, Str 37 

To miała być opowieść z cyklu przyjaźń po wieki, jedna z tych uroczych historyjek o trzech lub czterech dziewczętach, które zawiązują tajne stowarzyszenie w latach szkolnych. Odbywają wspólnie rytuał braterstwa krwi i zakopania skarbów w magicznym miejscu. Potem, po kilku dekadach, odnajdują się i dowodzą, że więzi nie zniszczył czas, że dalej kochają się jak wariatki i jedna za drugą wskoczy w ogień, albo przynajmniej odda jej własną nerkę, lub dom. W wersji nowoczesnej ekstremalnie przyjaciółki wzięłyby ślub.

Na początku czytania wszystko się zgadza, wydaje się, że idziemy znanym tropem, kiedy dowiadujemy się, że około sześćdziesięcioletnia Dina, jedna z bohaterek powieści, założyła niegdyś dziewczyński klub. Dawno temu, razem z dwiema koleżankami ze szkolnej ławy, zebrały się w pewną noc, by pod ziemią ukryć przedmioty mające dla nich niezwykłą wartość. Nagle, po latach, Dina postanawia odszukać dawne znajome i wspólnie z nimi odnaleźć ich tajny skarb. Rozsyła wiec do gazet mnóstwo ogłoszeń o dramatycznym brzmieniu, wzywając koleżanki do przybicia.

No i tu bajka o przyjaźni przez wieki przybiera niespodziewany obrót. Okazuje się, że poszukiwane koleżanki są przerażone perspektywą spotkania, żadna z nich nie ma ochoty na powrót do starych znajomości. Kiedy wreszcie decydują się na zlot, staje się on bardziej przyczynkiem do odkrycia dawnych niesnasek niż odnowienia zażyłości. Zresztą, dzięki zwróceniu akcji wstecz, do czasów gdy wszystkie trzy były nastoletnimi dziewczynkami, możemy zobaczyć, że właściwie nie było tu głębokich związków do odkurzania. Ot, wspólne wygłupy i przekomarzanki, wśród których ciężko dostrzec prawdziwie przyjacielskie powiązania.

W rezultacie książka staje się analizą nie tyle międzyludzkich związków, co towarzyszących im złudzeń. Jednak, przewrotnie, nie jest to też historia o wielkich rozczarowaniach, o czym przekona się każdy, kto dotrwa do ostatnich zdań tej powolnej i pachnącej jesienią opowieści.

mowa o:

Bowen