Zostałem jak to nazywasz, mediewistą, ponieważ w Leicester eseje z historii średniowieczu były najłatwiejsze, wiec wybrałem właśnie tę specjalizację. Potem kiedy starałem się o prace tutaj, odpowiednio zaakcentowałem ten fakt, bo wydawało mi się, że lepiej jest mieć konkretne zainteresowania. I dlatego zatrudnili mnie, a nie tego mądralę z Oxfordu, który podczas rozmowy kwalifikacyjnej wplątał się w dyskusje o współczesnych teoriach interpretacji.
Kinglsey Amis „Jim Szczęściarz”, Str 36
Jim to prosty chłopak lubiący proste przyjemności: piwo, papierosy i ładne dziewczyny. Jednak mimo nieskomplikowanego charakteru i upodobań wiedzie życie pełne problemów i zawiłości. A wszystko dlatego, że podjął się pracy asystenta na jednej z brytyjskich szkół wyższych. Od tej pory popada w same tarapaty. Na przykład wplątuje się w bardzo skomplikowany związek z koleżanka po fachu. Niedoszła samobójczyni, histeryczka i neurasteniczka Margaret jest jednak jedną, jeśli nie jedyną, przyjazną Jimowi istotą w raczej mało sympatycznym środowisku uczelnianym. Dlatego ze stoickim spokojem stara się znosić jej fochy, brak gustu, wdzięku i urody.
Kolejnym utrapieniem Jima jest jego szef, roztargniony i egocentryczny profesor o ambicjach krzewienia kultury wysokiej w raczej prowincjonalnym miasteczku akademickim. Chcąc zachować swoją posadę Jim musi nie tylko przyjmować zaproszenia na wątpliwej jakości wieczorki muzyczno-operowe ale i czynnie w nich uczestniczyć. Przy okazji jednej z takich imprez dowodzi kolejno braku talentów muzycznych, towarzyskich i dobrego wychowania. Na dodatek naraża na szwank swoje dobre relacje z jedyną przyjaciółką, prawie zakochuje się w dziewczynie syna swojego szefa i rujnuje pokój gościnny w którym żona profesora zaoferowała mu nocleg.
Jednak mimo tych wszystkich katastrof, która wydają się Jima otaczać jak swoista i niezniszczalna aura, nie wzbudza on w czytelniku współczucia, a jedynie niedowierzanie. W miarę zagłębiania się w lekturze nabierałam przekonania, że poprawniejszym dla niej tytułem byłby „Jim Krętacz”. Bohater bowiem oprócz talentu do ładowania się w niewydarzone historie ma wielki dar do pogarszania ich stertą zmyśleń, wybiegów i kłamstewek które w końcu czynią każdy problem beznadziejnym. Paradoksalnie wszystkie niewydarzone pomysły Jima prowadza go nie tylko do klęski. Przeczucie odmiany losów Jimiego towarzyszyło mi mniej więcej od połowy książki i spełniło się co do joty w bardzo przewrotnym finale. Muszę przyznać, że sprawiło mi to niewielki zawód. Poza tym wydawało mi się, że już kiedyś spotkałam się z pewnym bliskim krewnym Jimiego. Był to młodszy, o wiele mniej atrakcyjny i gorzej potraktowany przez los (lub autora) Gruby Anglik. W ramach podsumowania mogę zapewnić, że obaj panowie dostarczyli mi bardzo przyjemnej rozrywki.
mowa o: