Poplony (Dnia Książki)

róża

Kolejny Dzień Książki u nas to kolejny brak fety z tego powodu. Od razu wiedziałam, że nie ma po co z domu wychodzić, więc poleciałam w internet, żeby wyszukać jakieś promocje. Do pomocy wzięłam ostatnie wydanie magazynu Książek i wklepałam osławioną Ferrante, pełna obawy, że będę potem szczerze tego żałować. Potem zamówiłam Springera, bo kiedyś spodobał mi się wyjęty z jego najnowszej książki artykuł. Jakiś francuski podobno bestseller, żeby przerwać monotonię literatury angielskiej, zalegającej moje półki. Najnowszą biografię mojej szurniętej (pozytywnie) idolki Vivienne Westwood. Eleen która jakoby przypomina Sylwię Plath. I najnowszy tom  na część detektywa Strike’a.

Przytachałam to wszytko dzisiaj z księgarni, usypałam stosik i od razu krzywa nastroju poszła mi w górę. Zwłaszcza, że na samym szczycie mojego książkowego torcika, w roli przysłowiowej wisienki, umieściłam tom najnowszych opowieści o Mitford. Otrzymany od koleżanki tłumaczki, z jej specjalną dedykacją, cieszy podwójnie. Na dodatek darująca potwierdziła, że ma na warsztacie następną część serii przygód pastora Tima.

mowa o:

stos

erotyka tetryka

kochankowie

Moim zdaniem seks to wszystko. W jego światłach widać resztę świata.
Jerzy Pilch Zuza albo czas oddalenia, str 78

Ten Pilch to ma jednak przewalone. Nie dość, że ma straszną chorobę, to jeszcze jak sobie spokojnie pisze,nagle się przekonuje, że współbratymcy ukradli mu najlepsze tytuły. I choćby to nie wiem jak pasowało, nie może swojej książki nazwać Pamiętnik starego pierdoły, albo Rzecz o mych smutnych dziwkach, bo inni wielcy i podstarzali pisarze go wyprzedzili. Stanęło więc na Zuzie, lalce ładnej i dużej. Trochę pokręciłam. Ale i trafiłam w sedno, bo właśnie o tym jest ta książka. O tęsknocie starzejącego się faceta do młodej kobiety.
Historia stara jak świat, z czego sam autor zdaje sobie sprawę. Zaraz na początku przypomina znany obraz Zuzanna i starcy. Po czym, tak dla towarzystwa, zabiera czytelnika na przegląd wszystkich zalet i uroków swojej lubej Zuzy. A jest ich pod dostatkiem, bo jedyne w co bohaterka książki inwestuje, to jej własne ciało. Poetyka silikonowego biustu i wypełnionych kwasem ust. Garść wspomnień erotycznych. Niedole i niewygody wieku pomęskiego. Wszystko to autor komponuje w całość gładką, wytrawną i lekką do przełknięcia.

mowa o:

Pilch

Daleko od Prousta

blossom

Ten Marcel  Proust musiał naprawdę być ważny, skoro choćby ktoś taki jak ja o nim słyszał, nawet jeśli z początku nie wiedziałam kim jest i myślałam, że to jakis sławny mistrz kuchni albo francuski projektant.

Ruth Ozeki, ‚W poszukiwaniu istoty czasu’, str 55

Zbeletryzowana mangha na czas kwitnienia wiśni, czego można chcieć więcej.Obrazki zmieniają się jak w komiksie zamiast dymków nad głowami bohaterów całe strony wypełnione opisami ich przemyśleń. Historie plotą się równo skacza z jednej na drugą, dostosowując się do umysłowego ADHD czytelnika.

Mangha się rzekło, więc jedna z głównych postaci to nieletnia wagarująca uczennica, w białych skarpetkach w mundurku. Druga, Kanadyjka, jest już całkiem dorosła, ale ma stany umysłu pozwalające na zaglądanie do odmiennych światów. Punktem stycznym jest dziennik prowadzony kiedyś przez pierwszą, obecnie czytany przez tą drugą. Mangha powiedziałam, więc jest sporo przemocy i niejednoznacznie, ale jednak, heroicznych mężczyźn. Są i duchy i baśniowe kruki i  stara czarownica przemieniona na potrzeby książki w szlachetną mniszke Zen.

Problem w czytaniu polegał na tym że miłośniczką Manghi nie jestem, jak i maniery katalogowania w książce wszystkich niedoli Nipponu, od Kamikadze poczynając na Tsunami kończąc. Może dzięki temu książka została nominowana Do Man Booker Prize i może przez to nie mogę powiedzieć że mnie zachwyciła.

mowa o:

istota czasu