Właściwie mogłabym dzisiaj napisać o tym dlaczego lubię czarownice, albo dlaczego nie jadam dyni, albo dlaczego nie czytam Stephana Kinga. 31 październik na razie obchodzony jest w moim mieście słabo. Jedynie w supermarkecie szczerzy kły zestrojona na fioletowo barbie, która tym razem zamiast Puffiego na spacer wyprowadza nietoperze. Wszędzie indziej sza, ciągle nie poddaliśmy się obcej tradycji i może nie ma czego żałować. Niech zostanie tak jak jest, ze smętnym dymem płożącym się przy rzecznych krzakach, kolorowym korowodem chryzantem i chmarami gawronów zasłaniającymi niebo. Słowiański spleen ma swój urok. Szkoda tylko, że tak mało wychwalony w literaturze, że nie trafiła nam się nigdy żadna panna Bronte która zamiast wrzosowisk zromantyzowałaby mgłę gromadzącą się przy pniach topoli, że żaden rodzimy Allan Poe nigdy nie wychwalił upiorności rodzimych cmentarzyków i pustych bocianich gniazd.
Absolutnie nie przychodzi mi do głowy żaden nasz autor, którego książkę mogłabym polecić jako lekturę okolicznościową na ten czas. Owszem, Maria Janion napisała o wampirach, ale to o niczym nie świadczy, a właściwie tylko pogłębia poczucie niedostatku, bo jak wiadomo ten obecnie niesłychanie popularny krwiopijca stanowi zagraniczny wynalazek. Nam pozostaje dziewczę co w ręce dzierży badylek i na głowie kwietny ma wianek, nie dorobiliśmy się żadnej porządnej mary, zjawy czy upiora. Nie ma chyba szans żebym kiedyś mogła znaleźć w księgarni zbiór opowiesci niesamowitych polskich autorów. Mam taki zbiór angielskojęzycznych pisarzy i są tam same straszne historie nie do czytania przed snem. Choć tak naprawdę najbardziej przerażająca książka jaką czytałam nie jest nawet historią o duchach. W „Dziecku Rosemary” strach sączy się powoli, delikatnie wkrada się w codzienne czynności bohaterki, w jej patrzenie na życzliwych sąsiadów i przyjaciół. Co najdziwniejsze poczucie lęku w czytelniku nie wyzwala się w trakcie czytania, dopiero po jego zakończeniu. Ale czy przestraszenie kogoś nie polega na tym, by się bał nie tyle mocno, co długo ?
mowa o: