Za każdym razem, gdy bryłka lodu wielkości sporego kamienia uderzała w przednią szybę, Wiggins gwałtownie skręcał. Jury przypuszczał, ze sierżant traktuje kaprysy aury jako osobistą zniewagę. Pogodę i pory roku Wiggins oceniał wyłącznie przez pryzmat swojego zdrowia: wiosna przynosiła alergie, jesień – ponura zapowiedź zapalenia pluc, a zima (zabójcza) – przeziębienia, gorączkę i grypę.
Martha Grimes, „Przystań nieszczęsnych dusz”, str 64
Co tu kryć, leżak i kryminał to zwykle udany duet, o którym warto pamiętać w czasie wakacji. Na szczęście w trakcie tych minionych wzięłam to pod uwagę. Choć kryminał budził u mnie pewne obawy. Bo co z tego, że napisany przez ulubiona autorkę, jak w zajawce było jasno napisane, że będzie o zabijaniu dzieci. Naprawdę bałam się opisu wykrzywionych lękiem twarzyczek, zmasakrowanych drobnych ciałek i łez zrozpaczonych rodziców.
Tymczasem, za wyjątkiem początkowej sceny, w której pięcioletnia dziewczynka pisze po ścianie kuchni krwią płynącą z zamordowanej okrutnie matki, nie było tak źle. Zabójstwa okazały być popełniane sprawnie i szybko, dzięki czemu uniknęłam czytania scen okrutnych jatek. Akcja rozgrywa się na chmurnej i zimnej brytyjskiej prowincji, przez co czułam w trakcie lektury ożywczy powiew chłodu. Zaraz na początku pokazuje się nieoceniony inspektor Jury, który wspiera miejscowego, gburowatego detektywa Macalvie, w wysiłkach odkrycia sprawcy morderstw popełnianych na okolicznych dziesięciolatkach. Są puby, angielskie śniadania i wieczne zasmarkany asystent Jurego, Wiggins, który zaprzyjaźnia z nieprzystępnym Macalvie, dzieląc się z nim tabletkami od kaszlu. W pewnym momencie na scenie pojawia się Melrose i na chwilę nawet, jak zwykle męcząca, ciotka Agata.
Jednak cały szoł należy do jednej osoby. Jest nią Lady Jessica Mary Allan-Ashcfroft, dziedziczka fortuny, wielbicielka drogich aut i nieznośna dziesięciolatka w jednej osobie. Osierocona kilka lat wcześniej, cała uwagę poświęca temu, by ukochany wujek, który się nią opiekuje, nie znalazł przypadkiem żony, co może skończyć się dla Jessie zsyłką do szkoły z internatem. Największe zagrożenie Jessica węszy ze strony guwernantek, wymyśla więc kolejne chytre plany, aby się ich pozbyć. Pełen fantazji dzieciak, wielki pies, uroczy wujek, to trio daje moc tej opowieści. Która zapewnia sporo relaksu i rozrywki, jednocześnie, jak to u Grimes, lekko zawodząc na końcu, gdy chce dalej udawać sensację i dostarcza ciut niedorzecznego rozwiązania kryminalnej zagadki.
mowa o: