Nowosielski, trwający uparcie na skrzyżowaniu Wschodu i Zachodu, ze swoją abstrakcyjno-surrealistyczną parafrazą ikony, pozostaje dla świata artystą regionalnym, niezrozumianym.
Krystyna Czerni „Nietoperz w świątyni ” Str 351
Będzie pani zadowolona – Oświadczyła Bibliotekarka wręczając mi tę książkę. Zaczekałam z zadowoleniem do pierwszego upomnienia. Wtedy, dodatkowo umotywowana, wzięłam się za czytanie. Jednak zamiast zadowolenia dopadło mnie spowolnienie. Czytałam tę książkę tak długo, że chyba ustanowiłam swój niechlubny rekord w ilości przeczytanych słów, zdań czy stron na godzinę.
Stało się tak nie dlatego, że tekst był szczególnie kiepski. A raczej dlatego, że wymagał specjalnej koncentracji. Najpierw, opisowi początku życia Nowosielskiego towarzyszy bogate tło historyczne i polityczne. Przez co należy rozumieć prezentacje szczególnie zawiłych relacji polsko-ukrainskich okresu międzywojennego. Temat jak najbardziej na czasie, więc wart wczytania. Potem następuje prezentacja losów wojennych malarza, które też nie należały do najprostszych. Wreszcie, gdy wydawało się, że będzie można czytelniczo odetchnąć, bo artysta osiąga sukces zawodowy i życie zaczyna mu się układać, następuje szczegółowe studium wszelkich jego dzieł, których prezentacja, przy braku kolorowych reprodukcji, staje się wysiłkiem jałowym i nie przynoszącym czytelnikowi tej mocy i ilości wrażeń, jakiej autorka pragnęła dostarczyć.
Na dodatek, po wyczerpujących wysiłkach zrozumienia, jak wielkim geniuszem Nowosielski był, nie dane jest czytelnikowi wypocząć w cichym i miłym zakątku, jakim mógłby się okazać opis domu rodzinny artysty. Tutaj kryją się demony i smutek, małżeńskie awantury i udręczona żona. Co więcej, ma się wrażenie, że autorka rozgrzesza malarza, z każdego, choćby najbardziej oczywistego, przewinienia. Jeśli był alkoholikiem, to przez prostackośc odbiorców jego sztuki. Jeśli zdradzał żonę, to przez jej brak zrozumienia. Jeśli miał skłonności sadystyczne, to przez dziecięce zamiłowanie do zabawy. I tak dalej. Szczerze mówiąc w miarę czytania, coraz mniej wierzyłam biografce, a coraz bardziej współczułam żonie artysty. Która sama zapowiadała się na świetną malarkę, ale niestety sztukę porzuciła z chwilą zamążpójścia. Od tego momentu liczył się tylko Nowosielski i jego dzieła. Czy była to dobra decyzja? Oto co myślała pod koniec życia:
Małżeństwo traktowane naiwnie, po głupiemu. Ten drugi to tylko słaby człowiek, nie żaden anioł ani mędrzec. Mądry, ale w sposób abstrakcyjny. Słaby psychicznie, nie może dać oparcia.Krystyna Czerni „Nietoperz w świątyni”, str. 399
Można by z tych słów osoby, która znała malarza prawie pół wieku, wysnuć różne wnioski. Autorka stawia jeden: opinia żony jest „krzywdząca i niesprawiedliwa”. Mnie natomiast zastanawia tak pozytywne nastawienie biografki do swojego bohatera. Bo choć rozumiem potrzebę stosowania zasady ‘o umarłym mówi się tylko dobrze’, to nie uważam jej za właściwą do stosowania przy pisaniu biografii.
mowa o: