niesłodzone

 

Tu, na Ziemi, nie ma pocieszenia. Jest udawanie, są słowa, ale spokoju nie ma. Nie ma niczego dobrego. Niczego. Dokądkolwiek na Ziemi, pójdziesz, tam tylko więcej bzdur.

Ottessa Moshfegh „Tęsknota za innym światem”, Str 281

Wszystko, co sobie wyobrazisz będzie ładniejsze od tego, co przeżyjesz. Takie motto zdaje się być przesłaniem autorki tego zbioru opowiadań. Ottessa, jak zwykle, nie oszczędza swoich bohaterów/ek i czytelników/czek. Nauczycielka u Moshfegh to nie nobliwa starsza pani, a socjopatka, młodzieniec u Moshfegh to nie prężny chłopak, a pryszczaty smarkacz. Nawet piękna dziewczyna u Mosfegh posiada ukrytą , ale poważną wadę, nie dającą jej szans na bycie kobietą pożądaną.

Zarówno osoby jak i zdarzenia opisane przez Ottessę dostarczają sporo nieprzyjemnych wrażeń. Ale nie tylko. Bo tę prozę wyróżnia jeszcze niebywale sarkastyczne  i cyniczne poczucie humoru. Dokładnie takie jak lubię. Może nawet za bardzo takie. Podejrzewam, że byłam najczęściej wybuchającą śmiechem czytelniczką tej książki.

Tak, opowiadania Moshfegh to nie typ literatury, w którą można się schować przed światem, albo dzięki której świat wyda się piękniejszy. Te historie dostarczają nam pewności, że bez względu na kraj czy klimat, ludzie są popaprani, a życie dostarcza im niewiele radości i sporo zawodów. Ottessa wali tę przykrą prawdę prosto w oczy, ale robi to w sposób tak oryginalny, szczery i kpiarski, że nie  sposób nie nazwać jej książki dobrą.

warto:

Bez wciągania

Kwadrans po siódmej. Już chybaśmy nad Polską. W tamtą stronę było więcej chybotów. Tu od początku postanowiłem wpatrywać się w razie niepokojów w złoty dywan, którym wyścielona jest cała podłoga samolotu. Zaraz po zajęciu miejsc stewardesa rozdała wszystkim, oprócz mnie, bo nie chciałem „Trybunę Ludu”.

 Miron Białoszewski „Proza stojąca, proza lecąca”, Str 324

Ale wyszło z tym Mironem! Sama sobie mam ochotę pogratulować, w razie jakby nikt chętny się nie znalazł. Czego? Pomysłu na czytanie książki starej, w momencie gdy wszyscy jarają się nowościami i nominacjami do Nike. Bez pozowania i wysiłku mi się ta oryginalność uruchomiła, więc frajda z niej tym większa. Na dodatek jestem przekonana, że Proza Białoszewskiego lepsza jest od niejednej z tych, co właśnie do nagrody pretenduje. Jest modnie poszatkowana, a zawarte w niej szarpane treści są zrobione z wybitnego języka i niezłych historii. Zawierają trochę opowieści w stylu Chamowa, trochę wyjaśnień do Dziennika z Powstania Warszawskiego i trochę wspomnień z wyprawy Autora na Węgry. A na samym końcu jest super deser, czyli wypowiedzi Białoszewskiego na temat pisania poezji, prozy i sztuk teatralnych.   Mądre, ale nie przemądrzałe, błyskotliwe, ale nie przeintelektualizowane.

W rezultacie mam niedosyt i żal, bo tak szybko książka się skończyła. No z tą szybkością to może przesadzam, teksty Mirona nie nadają się do prędkiego czytania, więc każdy, kto lubi czytać na akord i nabijać sobie statystki przeczytanych stron i tomów, powinien od wyrobów Białoszewskiego trzymać się z daleka. Za to Ci, co lubią prozę kontemplować , potrafią docenić kształt zdań i pomysły na ich układanie, będą w swoim żywiole.

Mnie takie czytanie  osobne, poza modami wszelkimi, bardzo odpowiada i mam zamiar dalej się rozglądać za jeszcze mi nieznanymi tomami mironowego cyklu.

mowa o: