W Altos de la Cascada nikt nie przejmuje się tym, że sąsiedzi mogą go podglądnąć. Wszyscy są bardzo oddaleni. Inni są gdzieś tam, za drzewami. Kto by się spodziewał , ze na dębie przy domu siedzi ktoś i ich szpieguje?
Claudia Pineiro „Czwartkowe wdowy”, Str 266
Wytrawna jak guacamole. Sycąca spragnionych dobrej literatury, orzeźwiająca znudzonych mdłym smakiem bestsellerów. Taki zestaw słów najchętniej umieściłabym na okładce ostatnio przeczytanej przeze mnie książki. Bo dziełko Pineiro jest jak zestaw wyśmienitych przekąsek, nieudziwnionych dodatkami, nieprzesmaczonych nowatorskimi wymysłami. Choć stanowi wariacje na nienowy w literaturze temat zepsucia klasy nouveau riche, to sposób podania tematu, w niewielkich porcjach, z pomysłem i w nieskazitelnym stylu, stanowi o sile tej książki.
Każdy z jej rozdziałów to osobna mini etiuda o życiu jednej z rodzin mieszkających na zamkniętym luksusowym osiedlu jednego z przedmieść Argentyny. Sam początek opowieści, dramatyczna śmierć trzech mieszkańców tej dzielnicy, stanowi przysłowiowe trzęsienie ziemi, od którego tak chętnie rozpoczynał swoje filmy Hitchcock. Pewnie stad porównanie autorki do mistrza suspensu.
Choć mnie w miarę czytania książka, jej atmosfera, problematyka, zaczynała się kojarzyć z inną opowieścią : Wielkim Gatsby’m. Już sam początek, utonięcie kilku mężczyzn w basenie jednej z rezydencji, stanowi swoiste nawiązanie do losów bohatera najgłośniejszej powieści Fitzgeralda. Podobny jest też typ narracji, oszczędny, precyzyjny, bliski dziennikarskiemu reportażowi. Trzeba przyznać, że styl Pineiro, pozbawiony ozdobników, a jednocześnie niesamowicie ostro obrazujący ludzi i wydarzenia, sprawił, że jeszcze do dziś oblizuję się na wspomnienie zdań tej powieści. Tego smaku nie było w stanie mi zepsuć nawet zbyt moralizatorskie zakończenie.
A największą zagadką pozostaje dla mnie przyczyna upchania tej, naprawdę niezłej książki, w ostatnie rzędy księgarnianych regałów. Dlaczego nikt nie umieścił tego tytułu wśród tak głośno zawsze reklamowanych nowości, pozostaje tajemnicą, nad rozwikłaniem której ktoś z wydawnictwa powinien się poważnie pogłowić. Mnie pozostaje podziękować sobie, za dociekliwość w szukaniu wartych przeczytania nowości i tłumaczowi, za umieszczenie na swoim blogu notki o wprowadzeniu na rynek tej książki.
mowa o: