„Zawsze mieć słuszność, zawsze pchać się naprzód, nigdy nie ustępować! Oto hasła, dzięki którym tępy upór zyskuje przewodnictwo w świecie”
William Makepeace Thackeray „Targowisko próżności”, Str 11
Po poprzednim poście nabrałam rozpędu do poszukiwania lektur łatwych, żwawych, przyjemnych, ale nie głupich. Z reguły te wymogi spełniała klasyka, więc zdecydowałam się sięgnąć po leżakujące na mojej półce Targowisko Próżności. Mnie więcej wiedziałam czego się spodziewać, autora znałam z lektury „Pierścienia i Róży”, a historię Becky Sharp (właściwie herstorię) poznałam dzięki niezłej filmowej adaptacji z Reese Witherspoon w roli głównej.
Na początku czytania poczułam nie lada satysfakcję, odkrywając w Thackeray’u błyskotliwego kronikarza dziejów dwóch absolwentek ekskluzywnej pensji panny Pinkerton. Jedną z nich jest wspomniana wcześniej Becky, nie darmo obdarzona przez autora nazwiskiem Sharp. Becky jest faktycznie bystra, a jak trzeba, potrafi być ostra i nie bawi się w sentymenty. Jest sierotą, dostała w spadku po ojcu tylko długi i musi, o zgrozo, utrzymywać się sama, z pracy guwernantki.
Jej przeciwieństwem jest słodka i łagodna Amelia, panienka z dobrego i zamożnego domu. Ma złote serce, łagodny charakter i zero jakichkolwiek talentów. Sprytna Becky zaprzyjaźnia się z nią serdecznie i co jakiś czas pojawia się w jej życiu.
Panienki stanowią wzajemne przeciwieństwa, co jest zabiegiem wyśmienicie napędzającym akcję. Choć dla mnie o wiele ciekawsze było to, że dzięki temu zestawieniu dwóch tak różnych kobiecych charakterów mogłam zobaczyć, co w dziewiętnastym wieku uznawano (obecnie będące obiektem zainteresowania) cnoty niewieście.
Ich wcieleniem jest właśnie Amelia, kobieta kochająca ślepo swojego męża, wzorowa matka, kompletnie pozbawiona inteligencji i zainteresowania sprawami doczesnymi uczestniczka spotkań towarzyskich. Wzrusza bezradnością, zachwyca naturalnością. I to byłoby na tyle. Amelia jest po prostu tępawą nudziarą, powiedzmy sobie szczerze.
Becky natomiast jest niezwykle utalentowana wokalnie i aktorsko, umie też świetnie pisać i malować, jest piękna i przebiegła. Rządzi swoim mężem, nie usiedzi długo na miejscu, cały czas ma ambicje większe od swoich możliwości. Dziś byłaby bizneswoman, influencerką albo i gwiazdą Hollywood. A może podbiłaby serce Księcia Henry”ego i machała do nas z balkonu Pałacu Buckingham. Niestety, dwa wieki temu kobiety takie jak Becky miały znacznie bardziej ograniczone możliwości, a sukces ich był niełatwy i krótkotrwały.
Jedno jest pewne, bez Becky powieść Thackewreay’a byłaby czytadłem z epoki. To dzięki tej nieznośnej bohaterce autor mógł szczegółowo i ze swadą opowiedzieć o stosunkach, modach i relacjach panujących wśród angielskich wyższych sfer. Wyszło mu to tak dobrze, że jego książka dała tytuł słynnemu modowemu pismu Vanity Fair i była wielokrotnie ekranizowana. Myślę, że jest to i zasługa narratora, nie bojącego się kpić i krytykować, często bezpośrednio zagadującego do czytelnika, jakby chciał dać mu do zrozumienia, że jest jego dobrym kumplem i chętnie mu opowie niejedną plotkę czy pikantną historię.
Nie bez znaczenia jest i aktualność spostrzeżeń i uwag autora, możliwość ich odniesienia nawet do obecnej rzeczywistości wirtualnej. Bo czy dzisiejsze Tiktok, Facebook oraz Instagram nie są odpowiednikami ówczesnego Targowiska Próżności? Czy nie liczą się tam głównie wygląd, znajomości i rekomendacje? Co prawda miernikiem popularności jest liczba zdobytych lajków, a nie otrzymanych od wielbicieli sztuk biżuterii, ale mechanizmy rządzące tymi światkami są bardzo podobne. I nie zanosi się na to, by miały się zmienić.
Warto: