cytadela

A najdziwniejsze jest to, że pamiętam to z mojej kryjówki w roku 1968. Z mojej wieży obserwacyjnej, z mojego wagonu krwawiącego metra, z mojego bezkresnego dnia deszczu. Z ubikacji na czwartym piętrze wydziału filologicznego, mojej kabiny czasu, z której mogę obserwować wszystkie czasy, gdzie pojawia się Auxilio Lacouture, których nie ma wiele, ale jednak są.

Roberto Bolano „Amulet”, Str 43, 44

 Kto by pomyślał, że w takiej niewielkiej książeczce znajdę mocną kondensację wszystkiego, czego nie cierpię w tzw literaturze iberoamerykańskiej. A jednak! Począwszy od rozhisteryzowanej narratorki o artystycznych ambicjach i kwiecistym sposobie wypowiadania się, po zawsze smutnych i tragicznych poetów, którym rzeczywistość dogryza a to nudą, a to poślednimi gangsterami z półświatka, miałam tu każdy element nieznośnego dla mnie stylu napakowanego emocjami południowca.

Lektura miała być uzupełnieniem Dzikich Detektywów, gdzie w pewnym momencie opisana jest przygoda Auxilio Lacouture, sprzątaczki, wagabundki i miłośniczki artystów, która przypadkiem zostaje uwięziona w damskiej ubikacji meksykańskiego uniwersytetu podczas studenckich zamieszek w roku 1968. Gdy wojsko szturmuje sale wykładowe, Auxilio siedzi na kibelku i dochodzi do wniosku,  że gdyby tak została złapana, to grozi jej zguba nielegalnego emigranta, czyli deportacja do ojczystego Urugwaju. Decyduje wiec, że nie wyjawi swojej obecności i będzie tkwiła na stanowisku, dopóki cała impreza się nie skończy. W takiej sytuacji jedyną rozrywką staje się dla niej czytanie tomiku poezji, który ma przy sobie i snucie wspomnień zarówno z przyszłości jak i z przeszłości. Chociaż snucie nie jest tu dobrym określeniem. One je z siebie wyszarpuje, umoczone śliną i łzami, rozdęte patosem do granic możliwości, do kresu wytrzymałości rozpalonej wyobraźni. Przekroczenie ulicy Miasta Meksyk w wykonaniu Auxulio to czyn na miarę przejścia Narodu Wybranego przez Morze Czerwone, ścieranie półek z kurzu przez Auxulio to gest walki ginących pod Guernicą, muśniecie ręką białych kafelków łazienki przez Auxilio to dotyk zmieniający świat w krainę lodu.

Tak to wygląda, takie opowieści bohaterka plecie, trzęsąc się z zimna w pustej toalecie meksykańskiego uniwersytetu. Mnie też zaczęły opanowywać drgania, ale nie ekscytacji, tylko złości. No bo ile tak można? Okazało się, że tylko 126 stron. Jak dla mnie o sto za dużo. 

mowa o: