choinkowo

Jak Wam poszła sprawa prezentów na Święta? U mnie w tym roku Aniołek okazał się wyjątkowo pełen fantazji. Najpierw dostarczył Pana Hydraulika, który co prawda nie zmieścił się pod choinką, ale znalazł sobie doskonałe miejsce w łazience i wymienił uszczelkę. A także elegancko złożył życzenia.
Potem Aniołek wrzucił mi paczkę do skrzynki, w której była upragniona książka z zestawem świetnych herbatek świątecznych, cudną kratką i wyjątkowo pasującą do treści książki zakładką. Na dodatek zrobił to tak wcześnie, że jeszcze nie miałam ubranej choinki, żeby można było pod nią prezent schować. Za to dzięki jego zapobiegliwości mogłam ją ozdabiać popijając wyśmienitą herbatę o smaku cynamonowo-owocowym.
A potem, w czasie rozpakowywania pozostałych prezentów, z przyjemnością stwierdziłam, że w tym roku Aniołek poszedł po rozum do głowy czyli po prezenty dla mnie do księgarni. W rezultacie stałam się właścicielką takiego oto imponującego stosu:

Stos 1

W którym się znalazły:
Sylvii Townsend Warner „Lolly Wollowes”, czyli cudna niespodzianka świąteczna od Patrycji (dziękuję bardzo jeszcze raz)
Jadwigi Stańczakowej „Dziennik we dwoje”, właśnie wznowiony pamiętnik przyjaciółki Mirona Białoszewskiego, który od dawna chciałam mieć. Teraz wznowiony, ma bonus w postaci płyty z filmem „Parę osób, mały czas”
Pawła Jasińskiego Lew Tołstoj „Ucieczka z raju”, zachwalana przez Anię historia dramatycznej, ostatniej wyprawy Tołstoja
Johna Wiliamsa „Profesor Stoner”, do którego przeczytania byłam zachęcana przez Patrycję
Davida Breta „Greta Garbo”, czyli opowieść o życiu ulubionej aktorki mojego dzieciństwa ( nie, nie mam tylu lat, oglądałam jej filmy z Babcią ;))
Teraz tylko z zadowoleniem patrzę w zapowiedzi zmiany pogody, nucąc sobie Let it snow let it snow. And let me read!

mowa o:

prezentowo

zaproszenie do tańca

Niech już wreszcie przyjdzie, że tak powiem, ta demokracja. Niech przyjdzie! Sami zobaczycie! Wybierzecie takie monstra, że połowa ucieknie na Kamczatkę, a druga zapije się na śmierć!
Włodziemierz Kowalewski „Excentrycy”, Str 190

Jak przygotowania do Świąt? U mnie zaczęło się tradycyjnie. Nie myślcie, że od moszczenia karpiowi wanny albo ucierania maku na placek. Moja tradycja przygotowań oznacza przede wszystkim czytanie książek kupionych pod choinkę. I tym razem się udało i jak zwykle mam rozterki czy dać, czy sobie zatrzymać.
Temat mój ulubiony: lata pięćdziesiąte i muzyka tego czasu. Historia sama w sobie też pożyteczna, o tam jak przetrwać, przeżyć, a nawet życiem się cieszyć, w czasach ciężkich do zniesienia.
Świetnie to potrafi bohater książki, powracający z Londynu powojenny emigrant. Na pierwszy rzut oka jego decyzja o przyjeździe do kraju wydaje się aktem pełnej optymizmu głupoty. No bo po co pchać z wolnego i dostatniego regionu Europy do gomułkowskiego zakątka?
Bida tu, szaro, ponuro, wieje podszytą strachem nudą. Ale jednak udaje się Fabianowi coś wymyślić, żeby z ciemnych zaułków Ciechocinka przeskoczyć na słoneczną stronę ulicy. A to przez soczewkę magicznego szkiełka popatrzy, a to w trąbkę zadmie, a to się ze znajomymi napije. Jednym słowem robi to, co Winston, bohater orwelowskiej politycznej powieści grozy: znajduje sobie zaciszny kącik, wchodzi w bańkę mydlaną, tęczowo kolorową i oddzielającą go od nieprzyjaznej rzeczywistości. Winston wynajął w tym celu staroświecko urządzony pokój, Fabian zorganizował zespół grający swingowe szlagiery. Każdy sposób jest dobry, jeśli tylko uczyni znośniejszym życie.

Nie sądźcie tylko, że Excentrycy to dramat na miarę Roku 1984. Absolutnie nie. To sprawnie napisana powieść obyczajowa, dająca relaks, uśmiech, i refleksje, a czasem lekkie zniecierpliwienie. Na pewno świetny prezent dla fanów Rewersu i tradycyjnego jazzu.

mowa o:

Excentrycy 1

 

Szanelka i butelka

moda

Powtarzała: „Dama nigdy nie jest zgrzana ani zmęczona”. Kiedy nie miała nic istotnego do powiedzenia, milczała.

Marta Sztokfisz „Caryca polskiej mody, świeci i grzesznicy”, str 133

Szkoda czasu i atłasu, tyle powinnam powiedzieć o tej książce. Niby niewielka, ze zdjęciami gęsto i zupełnie bez sensu w tekst utkanymi ( przy cytatach Ewy Bajon zdjęcie Lucyny Witkowskiej, przy Kazimierzu Kutzu portret jedwabi z Milanowka, itp.), czytała mi się długo i z rosnącą niechęcią. Niby plotkarska, z hecami z przed ponad pół wieku, znużyła mnie doszczętnie. Chaotyczne toto i nie wiadomo na jaki temat. O modzie i jej niby królowej Grabowskiej na pewno nie jest.
Można obrazki obejrzeć, ze trzy fragmenty przeczytać. Potem rzucić w kat, albo zemścić się na koleżance nudziarze dając jako prezent jeszcze od niej nudniejszy. Dobrze tez posłuży za środek nasenny lub dowannowy wyciszać. Nawet jak w piankę chlupnie, to nic jej nie zaszkodzi, bo zdjęcia byle jakie, a okładka twarda.
Dla chcących poćwiczyć ziewanie:

Caryca

pokusa

na włoskuZnowu wszyscy dzisiaj dostaną szału, wzdycham rano, idąc pod wiatr. Podmuch łomoce, wali prosto w oczy i usta, nie daje iść, nie pozwala myśleć. W taki wiatr w każdego wstępuje wariat, mruczę odruchowo do rymu. Budzą się demony, opętują ludzi, zamieniają w wybuchające wulkaniki, tryskające żółcią i wyziewami czosnku (pora deszczowa, więc trzeba się naturalnie zabezpieczyć). W taki wiatr każdy się wyzłośliwia, wydziera, rwie relacje na strzępy. W taki wiatr żałuję wszystkich decyzji powrotu i mam wielka ochotę kupić bilet w jedną, jak najdalszą, stronę. Malediwy, Australia, Gran Canaria, wydają się za blisko, zaraz sprawdzę, czy aktualny jest nabór chętnych na wyprawę na Marsa.
Póki co jednak, tak na bieżąco, zwieję w dostępne na teraz rejony. Nie będę się pakować, trepów i płaszcza ubierać, po prostu rozsiądę się gdzieś z książką i udam na emigrację wewnętrzną.
Oto moja bieżąca oferta wycieczek w rejony literatury. All inclusive, rzecz jasna, zawiera lampkę, radio i poduszki pod plecy:

lektury

Tomasa Espedal Idź,  czyli garść praktycznych lub nie porad dla każdego wędrowca
Nie tylko Hrabal, czyli przejażdżka w czeskie okolice
Jerzego Pilcha Zuza albo czas oddalenia, czyli bilet na wernisaż pokus sześćdziesięciolatka
Rolanda Topora Czarna krowa, czyli krótkie wycieczki na rubieże wyobraźni
Włodzimierza Kowalewskiego Ekscentrycy, czyli mała wyprawa w lata pięćdziesiąte
Marty Sztokfisz Caryca polskiej mody, święci i grzesznicy, czyli szlakiem ciuchów i bibek nie tak dawnej Warszawy
Jacka Podsiadło Życie, a zwłaszcza śmierć w Wieprzowie Ordynackim, czyli niekrótki wypoczynek w kolejnym strasznym dworku
Wisławy Szymborskiej, Wszystkie lektury nadobowiązkowe, czyli podziwiamy monumenciki literackie
Walter Moers, Jasioł i Mgłosia. Czyli grand tour po Camonii pod opieką przewodników
mowa o:

pokusa