
Nie myśl, że książki znikną, pociesza mnie tytuł mojej nowej dowannowej lektury. Przeglądam i przerzucam kartki, poszukując uzasadnień tej tezy. Potwierdzenia, że nic, żadne okoliczności nie zmuszą mnie do używania tylko czytnika, netu, tabletu. Na próżno, dwóch panów w bibliotece rozmawia o wszystkim, ale nie podaje faktów czy argumentów przemawiających na rzecz hasła z okładki. O wiele mocniej w przeświadczeniu, że sentencja owa zawiera w sobie prawdę, przekonało mnie takie znalezisko, napotkane przy okazji czytania Pełni Życia Panny B.

Kiedy natknęłam się na ten napis, pierwszą reakcją było wyobrażenie sobie tego, kim byli Maciek i Magda. Książka wydana w roku 1973, wiec być może są już małżeństwem z kilkudziesięcioletnim stażem, domkiem z ogródkiem i parką wnucząt. A może historia ich miłości była równie dramatyczna jak ta Abelarda i Heliozy, Romea i Julii albo jak ta Randolpha Asha i Christabel La Motte z „Opętania”. Kto zna tę książkę, na pewno pamięta doskonale, że cała akcja rozpoczyna się od przypadkowego odnalezienia w starym wolumenie kilku tajemniczych listów miłosnych.
I w tym właśnie tkwi sedno sprawy. Bo książki od wieków służyły nie tylko do tylko do czytania, ale pełniły też wiele innych, jakże interesujących funkcji. Ileż historia zna opowieści o kochankach przekazujących sobie sekretnie informacje za pomocą pożyczanych tomików. Tradycja stara jak wynalazek Gutenberga przetrwała, jak widać na załączonym powyżej przykładzie, do dziś. A ile książek posłużyło do bardziej prozaicznych celów, jak na przykład poprawienia równowagi stolika poprzez podłożenie mu pod nóżkę odpowiedniej grubości tomu. Obkładanie równymi rzędami książek zbyt przewiewnych okien skutecznie chroniło od przeciągów. Niejedna ściana z regałem książek kryła tajemne przejście lub co najmniej sekretny schowek, otwierany za pomocą wysunięcia odpowiedniego tytułu z rzędu. Ba, zdarzyło się nawet, że niektórzy, jak choćby bohater występujący w „Domu z Papieru”, użyli książek do budowy całych domów. Choć to akurat okazało się nienajlepszym zastosowaniem książki w jej tradycyjnej formie.
O wiele bardziej wyrafinowanym i niebezpiecznym sposobem na wykorzystanie książki do innych niż czytelnicze celów było użycie jej do usuwania wrogów. Wystarczyło posypać strony odpowiednio stężoną trucizną, a nieszczęsny miłośnik literatury łykał przy okazji przewracania stron nie tylko ożywczą dawkę pięknych słów, ale i śmiertelną porcję cyjanku tkwiącą na brzegach kartek. Taka przygoda spotkała niejakiego Hildegusta Rzeźbiarza Mitów, który nieopatrznie dał się zwieść erudycji i kolekcji bibliotecznej księgarza o imieniu Shmejk. (Kto chce prześledzić dalsze losy tej ofiary niebezpiecznego użytkowania książek, powinien sięgnąć do „Miasta Śniących Książek” Moersa). Tych zaledwie kilka przykładów pokazuje o ile więcej zastosowań można znaleźć dla książki papierowej. No bo powiedzcie sami, czy w e-booka da się wrzucić miłosny list, lub czy podłożycie go pod krzywo stojącą szafę? Czy w chwili senności możecie go sobie dać pod głowę, jak każdą inną książkę o miękkiej okładce, tak łatwo zastępującą puszystość poduszki?
O słuszności tezy, że książka papierowa jest wciąż niezbędnym, wciąż wielofunkcyjnym elementem naszej rzeczywistości przekonać mogą nie tylko przykłady z literatury i dawnych opowieści. Wystarczy zwykła wędrówka po centrum handlowym, żeby na własne oczy przekonać się jak różnorakie role wciąż może spełniać tomik zawierający kartki papieru. Kiedy tak ostatnio przechadzałam się po okolicznym „sztucznym raju”, zajrzałam do baru, gdzie główny element wystroju wnętrza stanowiły książki, pomiędzy którymi dało się wpatrzeć nazwy trunków. Proszę czytać miedzy książkami zachęcał barman spragnionych gości.

A na stolikach zamiast przystawki elegancko oprawione czerwone tomiki przewodnika po Galicji zachęcały by zerknąć i w książki.

Trochę dalej spotkałam dowód na to że książki zdobią nie tylko wnętrze ale i mogą ładnie uzupełnić najnowsza stylizację, nie koniecznie w stylu wintydż. Nic nie pasuje lepiej do rudości i brązów stroju pokahontas niż szlachetnie pożółkłe kartki starych książek. Udowadnia to świetnie wystawa jednej z bardziej znanych ciuchowych sieciówek.

A kiedy obnoszenie się z książka komuś się znudzi, zawsze może ją wykorzystać do ekspozycji biżuterii.

I cóż, to tyle, więcej przekonywać nikogo nie będę. Podpowiem tylko, że na pytanie „do czego służy (papierowa) książka” można zawsze spokojnie i z godnie z prawdą odpowiedzieć: „ do wszystkiego”.