Szanowny Kliencie,
Zapraszamy po
odbiór zamówienia do salonu empik. Po zamówienie
prosimy zgłosić się do
punktu odbioru paczek empik.com.
Zamówienie zawiera:
Moje ostatnie tchnienie 1 szt
Z tak surrealistycznym powitaniem zaanonsował swoje przybycie Pan Bunuel. Nie mogłam się nie uśmiechnąć na widok tego tekstu. I mój sentyment do pana B. nieznacznie wzrósł. Do tej pory przypominałam sobie o nim, a właściwie o jego filmach, zawsze w trzech sytuacjach: kiedy szłam asfaltową drogą wśród pól w niewygodnych butach na obcasie, kiedy widziałam czarna sukienkę z białymi mankietami i kołnierzem, i kiedy spotykałam starszego mężczyznę z charakterystycznie wystylizowaną brodą. Wystarczyło przesunąć mi przed oczami te widoki, żeby odpowiednio w mojej pamięci wyświetlił się fragment Dyskretnego Uroku Burżuazji, Piękności Dnia albo Mrocznego Przedmiotu Pożądania. Pan Bunuel swoją mistrzowską ręką wbił mi w umysł te właśnie, a nie inne obrazy i nic nie jest w stanie ich wymazać.
Dlatego kiedy Amicus powiadomił mnie, że na rynku są wspomnienia reżysera, nie zwlekałam z ich kupnem. Teraz, po przejściu przez książkę, każdemu chętnemu na nią radziłabym jednak nie iść w moje ślady. Z tej książki wynika niewiele, albo wręcz nic. I to wcale nie dlatego, że jest przesiąknięta do cna surrealizmem. Ona jest realistyczna w każdym zdaniu. A zdania jej są niedługie, za to najeżone gąsienicowatymi imionami osób (każdy Hiszpan ma co najmniej dwa imiona, które nie mogą się składać z mniej niż czterech sylab), unurzane w mętnie opowiedzianych historyjkach, naprostowane do potrzeb czytelnika szukającego plotek, ale nie inteligentnej rozprawy. Trzeba się dobrze porozglądać by znaleźć w tym wszystkim choć ślad Bunuela.
A odnajdziemy młodzieńca rozrabiakę, dla którego dobra awantura jest najważniejsza, najgorsza natomiast nuda, nacjonalizm i poprawność towarzyska. Z niego wyrasta mężczyzna, który podczas wojny domowej przekonuje się, że robienie BUM wcale nie jest takie fajne, że rewolucja może jest malownicza, ale i śmiertelnie niebezpieczna. Ten mężczyzna przeistacza się w kombinującego jak przeżyć emigranta, który coś tam kręci i nagrywa, żeby, ni z tego, ni z owego, znaleźć się na festiwalu w Cannes. Jak powstawały jego filmy? Skąd brał na nie pomysły? Na te pytania odpowiedzi w książce na próżno szukać. Można w niej znaleźć nieco informacji o młodym Lorce i Dalim, o Bretonie i grupie surrealistów. Przy czym giną one wśród zagmatwanych i nie do końca ciekawych opowieści. Najwięcej cierpień przysporzyły mi te dotyczące wojny domowej. Nie tylko z uwagi na ich ciężar gatunkowy, ale i ze względu na skomplikowane relacje pomiędzy postaciami i wydarzeniami, które ciężko było mi ogarnąć. W pewnym momencie pomyślałam sobie, że gdyby Hiszpanii udało się uniknąć rozlewu krwi w 1936 roku, byłoby to z pożytkiem nie tylko dla całego narodu, ale i dla tej książki, która niewątpliwie zyskałaby na klarowności.
Bo konstrukcja książki przypomina opowieść staruszka drzemiącego w fotelu, budzącego się co jakiś czas, by rzucić wspomnienie lub opowiastkę, znowu zapadającego w sen, znowu wracającego do rzeczywistości, by powiedzieć parę zdań zupełnie niezwiązanych z początkiem rozmowy. Sam Bunuel w pewnym momencie stwierdza:
Zaczynam jedną historię, przerywam ją natychmiast, dla jakiegoś wtrętu, który wydaje mi się bardzo atrakcyjny, po czym zapominam o punkcie wyjścia i się gubię, Pytam ci agle przyjaciół „Ale po co ja to opowiadam”?
Bunuel, Moje Ostatnie Tchnienie, Str 194
Myślę, że na to pytanie nie tylko przyjaciołom ciężko jest znaleźć odpowiedź, ale i każdemu z czytelników tej książki.
mowa o: