Słowo rzucało cień na rzeczy
„Słowa”, Jean Paul Sartre, str 27
Znużona prozą aktualną i powszechnie chwaloną, a miałką przy próbie czytania, zaczęłam grzebać wśród książek przodków. No i wydłubałam książkę, a właściwie książeczkę, malutką, chudziutką, ale z zacnym i znanym nazwiskiem na mocno zszarganej, okładce. Po czym wsiąkłam w nią na długie dni długie godziny. Błądzenie po zawiłych zdaniach, po starym francuskim mieszkaniu, wreszcie po dzieciństwie jednego z najpopularniejszych filozofów zeszłego wieku, było przygodą budzącą więcej zachwytu niż emocji.
Bo Sartre wiąże słowa w zdania w sposób świadczący o wyjątkowej wirtuozerii. Opisuje swoje lata chłopięce drobiazgowo, ale z wielkim poczuciem humoru i dużą doza autoironii. W rezultacie tworzy opowieść o dziecku nie tyle genialnym , co przekonanym o własnej wyjątkowości. Historia konfrontacji tego ja wyobrażanego, z ja postrzeganym, nie staje się jednak przypowieścią o gorzkim rozczarowaniu. Jest raczej pełną anegdot gawędą o tym, jak i do czego w przypadku Sartre’a ta konfrontacja doprowadziła.
Warto tę drogę autora prześledzić, nie tylko dla pozyskania informacji o tym jak powstaje filozof i pisarz, ale i dla samej przyjemności czytania rewelacyjnie napisanego i przetłumaczonego tekstu.
mowa o:
No właśnie „rewelacyjnie przetłumaczonego”. Przez kogo? Bo i okładka sprzed lat jak i autorka tekstu milczą na ten temat. 😛 Po lekturze „Trzech tłumaczek” (świetna książka, polecam), w rozmowie u ZwL padło stwierdzenie, że dobry tłumacz jest niewidzialny, a dopiero przy partaczu najczęściej wyciągamy nazwisko i grzmimy nad jakością jego pracy 🙂
Bazyl: Tłumaczył Julian Rogoziński, napisał tez coś w rodzaju blurba na skrzydełkach rozsypującej sie obwoluty. Blurb to wybitny jest, te współczesne przy nim jak streszczania bajek do żłobka brzmią.
A z tymi tłumaczami coś jest na rzeczy, tak się na przykład nacięłam na Trylogie kopenhaską, chwaloną wszędzie jako wybitne dzieło translatorskie. Z tego wniosek: jak tzw znawcy sie zachwycają, to nie czytać 😉
Ja zazwyczaj unikam komentowania tłumaczenia, a jeśli już się do tego biorę, to staram się zajrzeć do oryginału i na miarę swoich możliwości sprawdzić zgrzyty (czyli znów, jak dobrze, czy genialnie, nie chwalę, ale ganić to lecę jak w dym 😦 ). Ale to już musi być strasznie koślawa robota, mniej więcej jak mój angielski 😛 No właśnie, może ten mój strach przed zabieraniem głosu w tej sprawie wynika z braku kompetencji językowych? I nie piszę tu tylko o językach obcych 😛
Życie pokazało, że lepiej nie bawić się w krytykowanie przekładu (Sonia Draga pozywająca Krzysztofa Cieślika), bo to dla niektórych (oby nie wszystkich) wydawnictw, jak się okazuje, rzecz okropnie drażliwa 😛
Bazyl: tak, tez właśnie czytałam o tej aferze. Mi na szczęście krytyka wytworu SD przeszła na sucho. Nie łudzę sie, ze to dlatego, ze dowody przytoczyłam w tekście😉. Po prostu blogerów wydawnictwa maja daleko.. Ale w tym przypadku nawet sie z tego cieszę 😆
Bazyl: Moim zdaniem zgrzyty w tłumaczeniu można wyczuć nawet bez znajomości języka z którego robiony jest przekład, bo w końcu dokładność to nie wszystko, ważne też ( właściwie przede wszystkim), by to dobrze brzmiało po polsku. A z kompetencjami językowymi sie nie kryguj, niejeden tłumacz mógłby Ci ich pozazdrościć. I tłumaczka rzecz jasna też 😉
Ja najczęściej wyłapuję wpadki z braku sensu, jaki cechuje przetłumaczone zdanie czy akapit i wtedy też zazwyczaj sięgam (o ile to możliwe), do oryginału. A z tymi kompetencjami … Ostatnio poległem na tłumaczeniu ósmoklasiście części mowy i zdania, poza tym leży u mnie interpunkcja, więc … Powiedzmy, że piszę poprawniej niż spora część społeczeństwa. Czy to powód do dumy? Nie wiem 🙂
Bazyl: też w przypadku braku logiki w tłumaczonym tekście usiłuję sprawdzić oryginał. W nim z reguły logikę odnajduję. No chyba że oryginał jest w języku innym niż angielski, wtedy z poszukiwań nici😆
U mnie też interpunkcja leży, wydaje mi się, że tyle razy łamano jej reguły celowo, że już się większość z nas pogubiła. To że piszesz poprawniej niż reszta jest na pewno powodem do zadowolenia.
Zostawmy dumę na boku, od niej za blisko do uprzedzenia😉