Dokąd idziemy? Słysząc to pytanie , zamyka z rozkoszą oczy i kilkakrotnie kiwa głowa.
-W noc- odpowiada.
W tej samej chwili głowa jej opada i dziewczyna pogrąża się w głębokim śnie. Śpi, unosząc się przez ludzki strumień. Wchodzę w noc razem z nią jako cząstka chaosu.
Hiromi Kawakami „Nadepnęłam na węża”, Str 108
Są takie słowa, na które reaguję jak pies pawłowa na zaświecenie lampki. Zamiast ślinotoku wywołują u mnie gwałtowne łaknienie czytelnicze. Jednym z nich jest wyraz „oniryczny”. Szepnijcie mi do ucha, wspomnijcie w recenzji, napiszcie na obwolucie książki „oniryczny”, a zmrużą mi się oczy i zacznę się lekko oblizywać. Dlatego nie mogłam się powstrzymać od zakupu tej książki, którą znalazłam przez przypadek czytając Archipelag. Sen to kraina w która dam się każdemu autorowi w ciemno zaprowadzić, a jeśli na dodatek jest to sen japoński, haiku z wizji, to już macie mnie w kieszeni. A właściwie opróżniacie mi kieszeń przy użyciu mojej własnej ręki, bo taka książkę kupię na pewno. I szybciutko zacznę czytać. Trochę wolniej za to będą ja opisywać, bo jak tu zwięźle i gładko przedstawić treść książki absurdalnej i poetycznej po trosze? I właściwie niezrozumiałej? Zresztą czy sny należy rozumieć? Czy nie lepiej przeżywać i interpretować? Na przykład taki sen o wężu, który wprowadza się do domu pewnej dziewczyny i wkrada się w nią coraz mocniej. Nie mam pojęcia o co tutaj chodzi i nawet nie będę próbowała się wymądrzać. Ale jeśli czytając to opowiadanie zastąpicie za każdym razem słowo wąż słowem książka, możecie otrzymać zdumiewający efekt. Bo w końcu po to chyba śnimy. Żeby zdziwić się co można zrobić z obrazem rzeczywistości wrzucając go w mikser nocy. Jeśli macie ochotę na taką przygodę, jeśli lubicie od czasu do czasu wywracać sobie świadomość na stronę podszewki i w takim kubraczku wystawiać się na świeży powiew mroku, to jak najbardziej polecam. Ale jeśli jesteście zapiętymi na ostatni guzik pragmatykami, to ostrzegam przed czytaniem.
mowa o: