imago

Bywają pieśniarze jednej piosenki. Bywają też i pisarze. Gdyby przyszło mi przypisać do Brookner jakiś utwór muzyczny, nie wahałabym się ani chwili. Byłaby to znana melodia, do której nucono często refren „Boże daj męża, daj męża, daj męża”. I Choć utwór jest dziewiętnastowieczny, to problem który opiewa zdaje się być ponad czasowy. Przynajmniej w twórczości pani Brookner. Bohaterką jej kolejnej książki jest bowiem znów stara panna. Może nie tak stara jak poprzednia, ale trzydziestka bez męża, to jednak jak obszył wiek już do niechlubnej strony  panieństwa zaliczany. A tyle mniej więcej lat ma właśnie Kitty Maule, sierota wychowana w Londynie przez dziadków, francuskich emigrantów. Mimo tego, że urodzona na ziemi brytyjskiej, Kitty wciąż nie w pełni czuje się Angielka:

„Jesteś zawsze tak dobrze ubrana –powiedziała do niej Pauline. Kitty zastanowiła się przez chwilę:

-Jestem declasee, a takie kobiety są zwykle dobrze ubrane –stwierdziła.” (Anita Brookner „Opatrzność” str 159)

Wnuczka właścicielki salonu mody faktycznie jest zawsze wystrojona, a ludzi w swoim otoczeniu bardzo często ocenia po sposobie ubierania. W koledze wykładowcy zakochuje się, bo jego strój wyróżnia się jakością wśród niechlujnych, szaro-beżowych, powyciąganych swetrów i marynarek innych naukowców. Z sąsiadką rozwódką zaprzyjaźnia się, bo wydała się jej na pierwszy rzut oka modnie ubrana. Boleje nad tym, że jej druga przyjaciółka gustuje w płaskich butach i nijakich tweedowych spódnicach. Zaczyna niepokoić się o babkę, gdy widzi, że ta chodzi bez przerwy w jednej, czarnej sukni, która powoli traci kształt i pokrywa się kurzem.Czytając to wszystko, zaczęłam odczuwać kolejny raz pokusę, by utworzyć jeśli nie osobny blog, to przynajmniej kategorię pod tytułem „szafa literacka”, gdzie bym dowoli opowiadała o strojach książkowych bohaterów i próbowała je czasem zilustrować zdjęciami. Ale kiedy pomyślałam ile czasu i wysiłku by to kosztowało, zapał mi przeszedł ;). 

W każdym razie nasza Kitty szalenie dba o pozory, a ubrania traktuje niemalże obsesyjnie. Nie oznacza to jednak, że jest pustą kobietką, której myśli dotyczą wyłącznie dobierania torebek do płaszczy, butów do apaszek, biżuterii do bluzek. O nie. Kitty jest całkiem niezłą pracownicą naukową, zajmuje się literaturą, a zwłaszcza romantyzmem. Prowadzi seminarium na temat „Adolfa”, książki autorstwa Beniamina Constant. Losy bohatera omawianej ze studentami lektury można w pewien sposób skojarzyć z wydarzeniami w życiu Kitty. Życiu, które coraz mocniej koncentruje się na znalezieniu odpowiedniego kandyta na męża. Kitty robi wszystko, by zdobyć miłość swojego kolegi po fachu, wspomnianego eleganta Mauryca. Przy okazji udaje jej się dostać pełny etat na uczelni, zdobyć życzliwość współpracowników i studentów oraz znaleźć przyjazną duszę w osobie źle ubranej, ale bardzo inteligentnej Pauliny. Według współczesnych standardów Kitty osiąga więc sukces, choć sama pewnie nigdy by nie uznała takiego życia za udane. Bo Kitty od maleńkości wpajano że musi mieć męża, że bez rodziny jest skazana na wieczną samotność, pustkę i towarzystwo równych sobie „nieudacznic”. Takich jak jej sąsiadka, której dni koncentrują się na zakupach w Harrodsie i przemyśleniach o kreacji i makijażu na kolejny wypad do sklepów. Ostanie akapity książki wskazują, że być może obawy Kitty były niesłuszne, że mimo braku obrączki na palcu ma szansę na dobre życie.

Los Kitty wydaje się o tyle interesujący, że jest ona jakby „brakującym ogniwem”, stanem pośrednim ewolucji starej panny w singielkę. I choć nie dane jest nam tak do końca dowiedzieć się, czy Kitty nauczy się postrzegać siebie nie jako kobietę przegraną, a  samodzielną, to śledzenie jej poczynań może podsunąć wiele ciekawych refleksji.

mowa o: