Nie nosił dżinsów, jak wszyscy, a czarne lub beżowe spodnie z krempliny czy czegoś w tym rodzaju. Okropne. Ale funkcjonował w tym i czuł się dobrze. Do tego koszulka w kratę, kiedy krata nie była jeszcze modna i luźny sweterek. Ale przecież nie szata zdobi człowieka. I akurat do Tomka powiedzenie to pasuje jeden do jednego.
Wiesław Weiss „Tomek Beksiński. Portret prawdziwy”, str 277
Chciało mu się dworu karmazynowego króla i latających Świń. Tymczasem rzeczywistość dała w pakiecie ciasne mieszkanie i szarość warszawskich bloków. Nic dziwnego, że postanowił sobie ścianę wybudować. Kolorową i szczelną. Czy od tego skończyło się tak źle? Czy walnęło mu od niespełnionych oczekiwań? Niszczył kuchenne szafki, darł się na matkę, talerzami rzucał i ogniem ział jak spod patelni?
Tak Właśnie tak. Powiedział autor filmu o Beksińskich. Ech to nie tak, nie tak, zupełnie nie tak, napisał Wiesław Weiss w artykule krytykującym film. Tomek Beksiński nie był świrem ogłosił Weiss publicznie i postanowił to twierdzenie rozwinąć. Zgromadził materiały dowodowe, ale zamiast wytoczyć proces napisał książkę. Dzięki temu akta sprawy dotarły do większej liczby osób. W tym i do mnie.
Przejrzałam je, a właściwie przeczytałam dokładnie. Wyrok został już wykonany, wiec nie ma sensu dawać orzeczenia. Co do Tomka. Co do książki, wynika z niej po pierwsze, że i autor i jego bohater fascynowali się rockiem. Tak bardzo, że Tomek mógł napisać swoja biografię, czy przynajmniej epitafium, z cytatów tekstów modnych pod koniec ubiegłego wieku piosenek. Dziś, gdy w eterze brzmią inne melodie i słowa, trudno jest odkodowac wszystkie niuanse w nich zawarte. Najlepiej byłoby załączyć do biografii zestaw płyt z muzyką Tomka. Wtedy, bez przerywania czytania na grzebanie w youtubie można by szybko się zorientować o co chodzi.
Po drugie udowodniona zostaje teza, że Tomek, jak każdy inteligentny człowiek był skomplikowany. Dla przeciętnych posiadaczy samochodów, domków z ogródkiem i rodzin może i zwariowany. Dla przyjaciół serdeczny wrażliwiec. Dla dziewczyn chłopak do zwierzeń, ale nie do życia. Dla czytelników facet niezwykły i niedoceniony.
Po trzecie jasnym się staje, że wbrew sugestiom filmu i powstałej poprzednio książki, przyczyną odejścia Tomka nie były krzywe kluski i zupa za słona. Tylko fakt, że nie miał z kim tej zupy i klusek gotować.
mowa o: