Przyjechał pewnie wczoraj, myślę. I jeszcze: z całą pewnością jest strongmenem. Na jego lewym nadgarstku wielki srebrny zegarek bardzo męsko stawia opór wodzie, podczas gdy on sam dość niezwykle wygina się przy każdej okazji. Jestem jedyną kobietą w akwenie – jest zmuszony to robić w moim kierunku.
Barbara Klicka „Zdrój”, str 62
O tej książce napisano więcej stron niż ona sama liczy. Już to przemawia na jej korzyść. Wiadomo, że o wielkości literatury świadczą nie gabaryty, ale forma, treść i wreszcie przekaz. A tu forma jest precyzyjna, a w kombinacji z treścią daje możliwość odnalezienia multum przekazów. Ten najpowszechniej odczytywany to opresja, bezduszność instytucji, trauma . Dodajmy, że mówią to z reguły literaccy krytycy. Ergo ludzie, co raczej nie spędzają ośmiu godzin dziennie na siedzeniu w biurze. A moim zdaniem, zdaniem wieloletniej ofiśnicy, takie opresyjne relacje serwuje każda instytucja. Nie tylko sanatorium, szpital czy przychodnia. W ofisie mam, proszę Państwa, to samo. No może z wyjątkiem masaży i kąpieli bąbelkowych. Poza tym obowiązują jasne zasady. Dostosuj się albo zgiń. Słuchaj grzecznie i za dużo nie gadaj. I tak dalej, nie wiem, czy wyjdzie z tego dekalog, ale za złamanie jednego z przykazań grozi na pewno potępienie.
Tyle dygresji, wracajmy do książki. Zwłaszcza do jednej z wielu jej zalet. Pomijanej często. A szkoda. Otóż dla mnie ta książka przede wszystkim, jest piekielnie inteligentną, delikatnie sprawioną, farsą. Kto w sanatorium spędził choć tydzień, ten wie, o czym mówię. O jednostajności, o nudzie, pod którą kłębią się spięcia, napięcia i tajemnice. I jeszcze ta wszechobecna erotyka, poszukiwania miłosnej przygody, tam, gdzie innych przygód mieć się nie da. To właśnie autorka pokazała mistrzowsko i tego nie doceniono.
Za to zarzucono książce brak akcji, brak suspensu. No ja Was proszę! Jaka akcja może być w sanatorium? Łowcy krokodyli i poszukiwacze złota raczej do takich miejsc nie zaglądają. Mordować też raczej tam się nie da, bo w sanatorium jest się pod nieustanną obserwacją i nie ma szans na popełnienie zbrodni w ukryciu. Przy takich uwagach można tylko z politowaniem pokiwać głową. I westchnąć z zazdrością, że krytyk widocznie młody, zdrowy, nigdy go do żadnego Zdroju nie zagnało i stąd ma mylne oczekiwania i wyobrażenia. A my, słabowici czytelnicy, z nadwyrężonymi kręgami, naciągniętymi ścięgnami, krzywymi plecami, będziemy się zanurzać w świat opisany przez Klicką z ukontentowaniem. Oblizując się ze smakiem przy każdym zdaniu.
warto: