sprawy wewnętrzne

Zebrałyście się w tym domu, trzy baby, wszystkie lekko postrzelone, patrzycie na siebie spode łba i myślicie, że nic nie trzeba rozumieć, że wystarczy wszystko narzucić. Narzucić swoją inteligencję aktywną i jednostronną. Przez czysty egoizm absolutyzujecie błąd, fałszywe pojęcie siły.

Dana Dumitriu „Parada Hipokrytek”, str 136, 137

 

Właśnie tak: trzy kobiety i jeden facet. A właściwie jego trup. Czy to nie przypomina pewnego filmu? Tyle, że kobiet było w nim więcej, ale szarpały się miedzy sobą wystarczająco intensywnie, by jedyny mężczyzna stwierdził, że woli być martwy niż żyć wśród nich. Główny wątek mamy wiec podobny, choć pozornie historia dzieje się zupełnie inaczej. Rumuński posterunek milicji w czasach rozkwitu demoludów słabo przypomina francuski chalet przysypany śniegiem. Ale gdy tylko pojawia się jedna z głównych bohaterek dramatu, żona zamordowanego w lasku Alexa, od razu staje się jasne, że książka wykroczy daleko poza ramy sensacyjnej powieści kryminalnej dwudziestego wieku. Faktycznie, autorka daje dojść do głosu nie tylko nieokrzesanemu milicjantowi, którego metody śledcze przyprawiłyby o palpitacje serca każdego detektywa brytyjskiej odmiany gatunku, z Poirotem na czele. Po kolei wypowiadają się matka, żona i babka zamordowanego, a także on sam. Pytanie „kto zabił” staje się najmniej ważne w miarę śledzenie tekstu, a istotą problemu zaczynają być skomplikowane relacje i ambicje całej czwórki. I tak sensacja przekształca się w złożoną powieść psychologiczną, której głównym celem jest wiwisekcja rodzinnych relacji w pozornie spokojnym domostwie.

Ostrzegam – marny los tego, kto sięgnie po ten tytuł spodziewając się tylko i wyłącznie zagadki kryminalnej. Tajemnice ludzkiego charakteru, za których odkrywanie bierze się autorka, z niemałą wirtuozerią zresztą, pozbawiają książkę wszelkich cech lektury szybkiej, lekkiej i do zapomnienia. Nie należy brać się za nią z nadzieją na sympatyczny odpoczynek nad łatwym tekstem. Mądry czytelnik jako formę ostrzeżenia przyjmie znajdujący się na początku powieści akapit o Prouście. Bo przecież wiadomo, ze jeśli autor choć troszkę zapatrzy się w Marcela, to nie będzie chciał napisać nic błahego.

mowa o: