Anglik, następny, cholerny Anglik! To mi się podoba. Naprawdę. Jestem straszliwym Anglofilem, a wierz mi, nie ma ich już byt wielu na świecie.
Kinglsey Amis Gruby Anglik, str 29
Nie wiem, czy ktoś jeszcze pamięta jak Sting śpiewał o Angliku w Nowym Yorku? Który chodził, nie biegał, po mieście z laseczką w ręku, chwalił się swoimi manierami i absolutnie odmawiał picia kawy. Tego Anglika można miedzy bajki albo i piosenki włożyć. Kinglsey przedstawia nam zupełnie odmiennego przedstawiciela gatunku. To obżerający się grubasek, o nieposkromionym apetycie na whisky i erotyczne przygody. Pieniacz, który przy byle okazji zarzuca stekiem pretensji rozmówcę, a jego koronnym argumentem jest stójka w brzuch przeciwnika. Na dodatek typ ten jest niebywale zakochany w atrakcyjnej (zamęznej) Helen, a jego zabiegi miłosne stanowią raczej serię komiksowych gagów niż nawiązanie do romantycznych tradycji sióstr Bronte.
W ten sposób Amis nie tylko zakpił z powszechnie obowiązujących przesądów na temat tego jak Brytyjczyk powinien wyglądać i się zachowywać. Poprzez osadzenie akcji na Wschodnim Wybrzeżu Stanów Zjednoczonych naszkicował też niezły portrecik środowiska Amerykańskich intelektualistów. Ta lekka i często zabawna książka stanowiła miłą niespodziankę po niezłych, ale i niesłychanie flegmatycznych Starych Diabłach. Anglik stworzony przez Amisa już nakłonił mnie do poszukiwania pozostałych tytułów tego autora.
mowa o: