Zima wygląda wciąż na nierozpoczętą, a przynajmniej na rozmamłaną. Natomiast stary rok wciąż wydaje się niezamknięty, nie wiem jak u Was, bo u mnie zostało tyle spraw niezakończonych. Tutaj zajmę się jedną z nich, czyli ostatnią zeszłoroczna czytanką. Był to kryminał, zgodnie z choinkowa tradycją czytany przed przemienieniem go w gwiazdkowy prezent. Co do której to przemiany mam poważne wątpliwości, ale o tym później.
Sherlocklista jak sam tytuł wskazuje, jest oparta na przygodach Conan Doyle’a a także jego fanów. Mamy tutaj dwa watki; jeden współczesny, z ciamajdowatym, ale oczytanym w całym Sherlocku protagonistą, drugi umieszczony w czasach twórcy Sherlocka, opowiadający mniej lub bardziej zmyślone szczegóły z jego życia. Dzięki temu zabiegowi są i dwie zagadki kryminalne: jedna dotycząca tajemniczej śmierci odkrywcy zaginionego dziennika Conan Doyle’a, druga to rozsupływana przez samego Doyle’a tajemnica morderstw młodych dziewcząt. Od razu powiem, że o wiele bardziej trafiała do mnie cześć przeszłościowa. Ta z roku 2010 wydała mi się jakaś nijaka, bezbarwna, bez napięcia, może nie nudna, ale schematyczna i za gładka. Rozwiązania zagadek tez mnie nie zachwyciły, i z pewnym zrozumieniem zauważyłam brak entuzjazmu u osoby obdarowanej książka. W rezultacie żałowałam, ze nie zdecydowałam się raczej na inny sherlockowy tytuł szturmujący rynek w tym czasie. No ale nie ma co się użalać nad zeszłorocznym śniegiem (a był w ogóle jakiś?). Trzeba się skoncentrować nad zapowiedzią nowych opadów, nadejściem świeżych stosów, godnych czytania lektur, czytelniczych oczekiwań. O czym mam nadzieje opowiedzieć w kolejnych, już bardziej tegorocznych notkach.
mowa o: