Literatura, podobnie jak marzenia senne, ukazuje barwność i złożoność naszego życia: pełno w niej osób, twarzy i przedmiotów, które wydają się nam znajome. Kiedy czytamy powieść, niezwykłość przedstawionego w niej świata pochłania nas czasem tak mocno, ze-niczym we snie-zapominamy gdzie jesteśmy.
Orhan Pamuk „Pisarz naiwny i sentymentalny”, str 9
Jak się cieszę z tych wniosków Noblisty! Jak dobrze, że możemy mieć coś, co nam uzupełni niedostatek marzeń sennych! Zwłaszcza teraz, gdy czasy takie, że najlepiej byłoby je przespać i obudzić się gdzieś na początku lata. W poprzednim wpisie twierdziłam, że nic tak nie sprzyja rozmemłaniu jak jesień. Naturalną konsekwencją rozmemłanie jest rozespanie, a może nawet jego główną częścią? Czasem jednak musimy się budzić. Co więcej, im dłużej się memłamy, tym mocniej grozi nam bezsenność lub przespanie. Co wtedy? Ano właśnie to, o czym mówi Pamuk. Wtedy zostaje nam literatura. Dlatego dziś sporządzam tu mały zestaw książek mogących swoja treścią zastąpić najbarwniejsze sny.
Zacznijmy od encyklopedii, gdzie znajdziemy katalog zmyślonych, nieistniejących światów. Tutaj możemy sobie dowoli przebywania w nich popróbować, by wybrać te, co odpowiadają nam najbardziej i w których chcielibyśmy zostać jeśli nie na stałe, to na dłużej.
Jednym ze światów wartych wielokrotnych odwiedzin jest dla mnie Camonia, fantastyczna kraina zamieszkała głównie przez nieludzkie stworzenia. Przewodnikiem po niej jest Smok i pisarza w jednym, Hidegunst Rzeźbiarz Mitów. Aby do Camonii dotrzeć należy zaopatrzyć się w Miasto Śniących Książek Moersa. Bramą do Camonii, czasem zwaną Zamonią, może stać się też tom zatytułowany 13/1/2 życia kapitana Niebieskiego Misia. Odważni mogą zaryzykować zwiedzanie Sledwai, najmocniej nawiedzanego przez choroby miasta Camonii. Tu biletem wstępu będzie tytuł Kot Alchemika, a rolę gospodarza będzie pełnił Krotek zwany Echo.

Jeśli chcecie poprzebywać wyłącznie wśród ludzi, ale nie na naszej planecie, albo przynajmniej nie w naszych czasach, sięgnijcie po Lema opowieści o Pilocie Pirxie albo Dzienniki gwiazdowe. Zaręczam, że zwiedzanie kosmosu z Pilotem P. jest relaksującym i nienudnym zajęciem.

Gdybyście jednak chcieli trzymać się bliżej ziemi, to dajcie się zaprowadzić Nabokovowi w czar opowieści o świecie Ady i Vana, szalonej i erotycznej jak najlepsze sny.
Jeśli prócz szaleństwa pragnęlibyście trochę egzotyki, to proponuję zaaplikowanie sobie prozy japońskiej. Tam będziecie wędrować od jednej onirycznej wizji do drugiej, oddalając się od jawy w zadziewającym tempie.

A jakbyście chcieli jednak trzymać się cywilizacji europejskiej, to zawsze możecie zajrzeć do „Snów” Beniamina Waltera lub „Budowniczego ruin” Herberta Rosendorfera. Szybko odkryjecie, że ich europejskość nie oznacza zwyczajności.

A może chcielibyście coś do tej listy dodać?