Phoebe i duchy

Providence

Spośród wszystkich ogarniętych fantazjowaniem na temat zaświatów mieszkanek Providence tylko Phoebe wiedziała, że duchy nie są nieomylne.

Agnieszka Taborska Niedokończone życie Phoebe Hicks, str. 108

Dawno, dawno temu, kiedy byłam na tyle mała, że nie umiałam sobie sama znaleźć rozrywek, moja starsza opiekunka podsuwała mi do czytania paczkę wycinków z gazet. Dzięki temu miałam zajęcie na wiele godzin i nie plątałam się jej pod nogami w ciasnej kuchni i niedużym pokoju. Cóż mogło znaleźć interesującego w starych artykułach dziesięcioletnie dziecko? Wierzcie mi, że wiele. Bo były to wycinki tylko i wyłącznie o zjawiskach paranormalnych. Którymi się zafascynowałam. Z zapartym tchem czytałam czym jest ektoplazma, jak można sobie wędrować bez ciała i jakim słynnym medium był Ossowiecki.
Choć teczka z tą prasówka znikła już dawno na skupie makulatury, sentyment do jej zawartości został mi do dziś. Dlatego zachciało mi się tej książki. Napisanej przez Agnieszkę Taborska, specjalistkę od surrealizmu, psuedo biografii Phoebe Hicks.
Kiedyś zwykła dziewczyna, po ciężkim zatruciu pokarmowym, Phoebe staje się wybitnym medium. Przychodzi jej to tym łatwiej, że miejscowość w której mieszka, miasteczko Providence w Nowej Anglii, jest tłoczne od duchów i zjaw. Sporo jest w nim i żywych mieszkańców, którzy chcą zajrzeć w zaświaty. Dlatego seanse spirytystyczne Phoebe zyskują szybko sławę. Do ich popularności przyczyniają się różne niespodziewane atrakcje, jak ukazujące się nagle w salonie pustynne karawany czy postać miniaturowego biskupa.
Wszystkie te cuda są skrupulatnie opisane przez autorkę, która swojemu dziełu nadała formę suchego sprawozdania o charakterze naukowym. Z jednej strony dodaje to autentyczności biografii Phoebe, z drugiej jednak sprawia, że opowieść jest pozbawiona literackich walorów. W rezultacie mogę pomysłowość autorki docenić, ale muszę skrzywić się na to, jak wielki dystans stwarza pomiędzy czytelnikiem a osobą swojej bohaterki.

mowa o:

Providence 1