To szanowna pani – rzekł – również jest artystka?
Nie – odpowiedziała panna Goering – W młodości chciałam zostać kimś w rodzaju religijnego przywódcy, a teraz po prostu siedzę w domu i staram się nie być za bardzo nieszczęśliwa. Razem ze mną mieszka bliska mi osoba, co moje starania nieco mi ułatwia.
Jane Bowles, „dwie poważne damy”, Str31
Nie wiem skąd wzięły się w tytule książki dwie poważne damy. Dwie panie tu i owszem są. Jeśli o byciu damą stanowi posiadanie kasy, to też się zgadza. Natomiast słówko poważne nie pasuje tu już kompletnie. Obydwie kobiety są bowiem zdrowo szurnięte. Jedna zawala całkiem przyzwoite małżeństwo w imię miłości do dziewczyny z panamskiego półświatka. Druga postanawia zbawić świat, albo przynajmniej własną duszę, przez poddawanie się coraz wymyślniejszym udrękom. Sprzedaje wygodny dom, by wyprowadzić się do ciasnej chatki na odludziu i ma wielka ochotę zostać kochanką mafioza. I tak prototyp Bess z „Przełamując fale” zostaje wynaleziony przez Bowles.
Trzeba jednak przyznać, że książka Bowles jest o wiele zabawniejsza od dramatu Tiera. Bohaterki ładują się z wielką lekkością w zupełnie nieprawdopodobne sytuacje i mają talent do prowadzenia niedorzecznych rozmów. Na początku to wszystko zaskakuje lekkością, potem zaczyna trącić monotonią, by w końcu doprowadzić czytelnika do wniosku że przejawy nawet największej głupoty mogą być przyczyną lekkiego znudzenia i przesytu. Choć daleka jestem od współuczestniczenia w gremialnym wyrażaniu zachwytu nad tą książką, to mogę ją ze spokojnym sumieniem polecić do szybkiego wakacyjnego czytania. Wartkość akcji i zagęszczenie jej dialogami czyni z niej świetną lekturę na czas jazdy w zatłoczonym wagonie PKP.
mowa o: