Pudelek miniaturka wyskakuje im naprzeciw. Brena patrzy na niego z pogardą: Ten pies nie ma nic wspólnego z tym, którego chciałbym dla siebie.
Claudia Pineiro „Betibu”, w str. 177
Nadszedł ten miły czas. Czereśni, bobu, ogórków małosolnych. Teraz tylko tak mogę korzystać z lata. Pogryzając jego plony. Wakacje niestety należą już do wspomnień.
A szykowałam się na nie długo, ważąc i dobierając nie tylko ciuchy, ale i książki. Główną bohaterka czytelniczych przygotowań stał się nowa Pineiro. Najpierw na jej rzecz poświęciłam Ferrante i Vernona. Dla niej nadwyrężałam łokieć. Dla niej poniosłam ryzyko opłaty za nadbagaż. I teraz chciałabym napisać, że była tego warta. Ale nie do końca mogę.
Bo nowa Pineiro jest jakaś taka niedokiszona, niedosmaczona, jak ten ogórek małosolny. Na dodatek w złym słoiku trzymany. Chrupie tylko w kilku miejscach, a w niektórych, trzeba przyznać, po prostu kapeć, że tylko niesmak zostaje.
Jest tu kilka dobrych uwag o życiu dojrzałej kobiety. O czytelnictwie. O współczesnych mediach. I krytyczny portret kolejnego zamkniętego osiedla dla bogaczy. Sympatyczne główne postacie. To są te części, gdzie tekst jest smakowity.
Ale wątek kryminalny od początku jest marny. Miłosny, z biegiem stron, staje jeszcze coraz gorszy. Mieszanka wychodzi z tego dziwna. No bo kto to widział, żeby kwaśne ogórki cukrową watą owijać?
mowa o: