Słodycze

Wiem, że wszystko czego chcę , jest nieuniknione. To tylko kwestia czasu. Swiat w końcu mi to da. Trzeba tylko trochę się postarać i trochę namęczyć brakiem. Być może to jedyny skuteczny sposób na życie .

Dorota Kotas „Cukry”, Str 85

Mogło nie wyjść, ale wyszło. Druga książka najsłynniejszej polskiej debiutantki zeszłego roku to książka dobra, a może i lepsza od poprzedniej. Co prawda miałam z nią problem, bo zaraz po wydaniu zrobiła się niesłychanie popularna, a co za tym idzie wszędzie cytowana i opowiadana. W rezultacie treść książki znałam zanim zaczęłam ją czytać. Jednak dzięki temu mogłam bardziej się skoncentrować na formie, na języku, jakim została napisana. I stwierdzić że pióro autorka ma coraz sprawniejsze, a i pewnie nowa redaktorka popracowała nad książka solidniej.

Narracja jest poprowadzona  w tym samym meandrującym stylu, co Pustostany, ale zdania są bardziej precyzyjne i mocniej trzymają się wątków głównych.  Przy czym język powieści nie zaskakuje nowoczesnością, nie zdumiewa ostrością, nie zadziwia skrótowością. To raczej półsenny rytm fraz opisujących niezwykłe zjawiska zachodzące w wyobraźni autorki jest atutem powieści i czyni ją oryginalną.

O czym jest sama książka? Autorka sugeruje, że o niej samej, o dziewczynie z Aspergerem, wychowanej na polskiej prowincji, w rodzinie nierozumiejącej nic i nie próbującej jej pomóc, z zaburzoną emocjonalnie matką, i autystycznym ojcem. Małe, ale druzgocące akty opresji stosowane wobec tzw dziwnego dziecka (Aspergera u protagonistki stwierdzano, gdy byłą już dorosła), powodują, że czuje się ono odrzucone, obce i marzy bez przerwy o ucieczce z domu. Jak wiemy, te marzenia udaje się zrealizować.

Dorota przenosi się do Warszawy, ma tam trochę przygód, a w końcu pisze Pustostany i dostaje za nie dwie duże nagrody literackie. Ma jednak ciągle niezaspokojoną potrzebę akceptacji, o czym świadczy tekst drugiej książki. Autorka tak bardzo chce być kochana, że usiłuje non stop wzbudzić w czytelniku ciepłe uczucia. Często jej się to udaje. Sama jestem tego przykładem, bo przyłapałam się na tym, że w trakcie śledzenia przeżyć pisarki związanych z otrzymaniem Gdyni i Conrada zaczęłam jej współczuć. Dopiero po podliczeniu otrzymanych przez autorkę kwot otrząsnęłam się nieco,  puknęłam w czoło i przeszłam do bardziej naturalnych uczuć w takich sytuacjach. Czyli do zazdrości.

Odrobinę  złości we mnie ta lektura też wywołała, przy innym fragmencie tekstu.  Bo w pewnym momencie autorka z chęci otrzymania czułości wychodzi  z siebie i włazi w skórę Jelonka Bambi ( serio, jest w książce akapit, gdzie pisarka oznajmia, iż jest mentalną sarenką). Na to obudziła się moja  wewnętrzna lwica i ryknęła trochę ze zgrozy, trochę z niesmaku. Na szczęście Sarenka znikła ze stron książki szybko, więc rzeczona lwica mogła zamknąć paszczę i mruczeć nad tekstem niczym puchaty kotek, karmiony ulubioną śmietanką. 

Kończąc te przydługie wywody powiem, że na razie nie zdajemy sobie wszyscy sprawy, jak ważną książką mogą się okazać Cukry. Bo nie jest to tylko kolejny zbiór wspomnień o dzieciństwie i dorastaniu na polskiej prowincji. Jest to też pierwsza chyba książka w polskiej współczesnej prozie, gdzie Asperger jest przedstawiony z kobiecej perspektywy.

Jednak najistotniejsze j w Cukrach jest to, że pokazują one kobietę nie tylko  jako ofiarę panujących w Polsce warunków społeczno-kulturowych. Dorota Kotas wreszcie zrobiła to, na co większość z nas czekała od dawna. Pokazała, że kobieta może i potrafi uwolnić się z formy pokrzywdzonego dziecka, by stać się stanowiącym o sobie człowiekiem, wiedzącym czego chce i potrafiącym to osiągnąć.

I tak, zamiast niegdyś obiecanej historii o tym jak lesbijki ratują świat, dostałyśmy opowieść o tym, jak lesbijka  i aspergerka ratuje przed światem siebie. Jak znajduje dla siebie miejsce i decyduje się być tym, kim jest naprawdę. Tak, moje miłe czytelniczki i moi mili czytelnicy, wygląda na to, że Dorota K. napisała nam nowy i ekscytujący rozdział herstorii.

mowa o: