Gertruda S.

Portret Gertudy Stein pędzla Picassa, 1906r, obecnie w Metropolitan Museum of Art, NYC

 Gertruda Stein dzwoni dzwonkami, kocha koszyki i piękne kamizelki. Odnosi się z czułością do zielonego szkła i guziczki odnoszą się  z czułością do niej. Jeżeli chodzi o ilość wielbicieli, to można ja porównać jedynie z gwiazdami Hollywoodu. Trzy pokolenia młodych pisarzy siedziały u jej stóp. Wywarła na nich wpływ, mimo, że ich nigdy nie psuła. Jest legendą za życia, jest prorokiem we własnym kraju. Wręczono jej klucze do świętych drzwi, a ona wiedziała, jak się nimi posłużyć.  

 Carl Van Vechten w „”Gertruda Stein” Mira Michałowska.

 

Wielka szkoda, ze nie natknęłam się na tę książkę dawno temu, gdy zabierałam się, za -mocno zmanierowaną- „Autobiografię Alicji B. Toklas”. Jeszcze większa, że nie zauważyłam jej przed zakupieniem pseudo –biografii Alicji i Gertrudy, pod tytułem „Dwa życia. Gertruda i Alicja”. Autorka,  Janet  Malcolm, w rzeczywistości nie zajmuje się tam żadną z dwóch tytułowych pań, bo najbardziej koncentruje się na życiu osoby trzeciej, niejakiego Pana Fay’a. Nie muszę chyba tłumaczyc zawodu, gdy zamiast spodziewanych rewelacji z życia stadła Stein-Toklas, otrzymałam przydługie wywody o rzekomym lub prawdziwym szpiegostwie Pana F. Jeśli nawet były to informacje sensacyjne i bulwersujące, to nie  wiem po co znalazły się pod szyldem autorki powiedzenia „róża jest różą jest różą”. Fakt, że być może dzięki kolaboracji ich znajomego F.  panie przeżyły niemiecką okupację w miarę spokojnie (a obie miały pochodzenie żydowskie i spędziły całą wojnę w zajętej przez faszystów Francji) nie usprawiedliwia jeszcze poświecenia 2/3  książki jego sobie. Ale, pomyślałam sobie, mądry Polak po szkodzie, a może nawet nie do końca, bo przecież  niegdyś kupiłam autorstwa tej samej pani biografię S. Plath pod tytułem „Milcząca kobieta”. Sylvii P. faktycznie w tej książce głosu nie udzielono, za to pani M. z wielkim zacięciem dobierała się do skóry wszystkim pozostałym biografom poetki, obgadując ich niemiłosiernie.

Ale wracajmy do rzeczy, czyli biografii Gertrudy Stein pióra Miry Michałowskiej vel Zientarowej. Ta malutka książeczka  to więcej niż kompendium wiedzy o Gertrudzie, to świetny szkic postaci, która, choć wbrew własnej opinii, genialna nie była, to  niewątpliwie potrafiła odcisnąć mocno swój ślad na wieku 20. Jej poczynania śledzimy od momentu narodzin w dostatniej amerykańskiej rodzinie, poprzez pełną niezdecydowania młodość, aż do przybycia do Paryża, i powolnego przeistaczania się w kolekcjonerkę artystów i ich dzieł.

 Pomieściły się tu i anegdoty o zakupie pierwszych istotnych obrazów (można na przykład dowiedzieć się, że to Leo, brat Gertrudy  zauważył i kupił pierwszego „Picassa” do ich salonu), i historie romansów Stein, i opisy przyjaźni z wielkimi współczesnymi, i fragmenciki jej dzieł, zarówno w języku oryginału jak i w próbach tłumaczeń na polski (karkołomnych, z uwagi na rodzaj tekstu). Wszystko podane w sposób barwny i elegancki, tak, że czytelnik ma wrażenie, że oto na chwilę dane mu było przycupnąć u stóp Gertrudy i sącząc podany przez Alicję trunek, wpatrywać się w zawieszone wspaniałymi dziełami ściany. To książka –podróż, książka-kopalnia wiedzy o samej Gertrudzie jak i jej środowisku, i  z czystym sumieniem polecam ją każdemu, kto choć raz w życiu słyszał o Czułych Guziczkach.  

mowa o:

0103