Czy naprawdę mam uwierzyć, że Królowa Angielska mogłaby zapomnieć o bożym świecie i stac się zagorzałą czytelniczką? Ta Królowa, która pasjami śledzi wyścigi konne i jedyne, co ma do powiedzenia swoim żołnierzom wracającym z Afganistanu, to że tamtejszy piasek jest bardziej miałki i drobny? Czy ktokolwiek, kto widział choćby jeden dokument o życiu Her Majesty, jest w stanie dać cień wiary w to, co napisał autor tej książki?
Wizja Królowej zagadującej na temat Prousta, lub upychającej pod fotel karocy najnowsze dzieło Anity Brookner jest urocza, ale i zupełnie nieprzekonywująca. Poza tym wokół tych kilku dosłownie, oczywiście czarujących, obrazków królowej bibliofilki zbudowano opowiastkę bardzo schematyczną i często o miałkiej treści. Miała być fascynująca wizja, wyszedł banał, który nie wiedzieć czemu wzbudza całkiem spory zachwyt rzesz czytelników. Nie jest to książka zła (sympatycznie się czyta choćby o doborze lektur jakie autor zafundował swojej bohaterce), ale nie jest to arcydzieło. Po prostu czytadełko na kilka godzin, które chcemy spędzić miło i kompletnie bezużytecznie.
mowa o: