– Według niektórych mistyków – wyjaśnia Margaret – największym dobrem jest wyzbycie się tych wszystkich przedmiotów, na których człowiekowi najbardziej zależy.
– Jest jednak pewna różnica między dobrowolnym wyzbyciem się a byciem obrabowanym-replikuje młody, acz błyskotliwy Roland
Muriel Spark „Uczta”, str 14
Rewolucja jest out of date, za to walka klas wciąż trwa i ma formę wojny podjazdowej, a jej głównym celem jest relokacja dóbr. Taki mi się morał wykuł z czytania tej książki. Pióra Muriel Spark, autorki niegdyś bardzo popularnej wśród blogerów Pełni Życia Panny Brodie.
Tutaj aż tak dużego zagmatwania psychologicznego postaci nie ma. Za to bohaterów jest więcej, a akcja kiełkuje na kameralnym, acz ekskluzywnym przyjęciu i wije się wstecz, prowadząc w opowieści o poszczególnych biesiadnikach. Tym, co widzieli film Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie, pomysł na fabułę może się wydać znajomy. Tyle, że Muriel tworzyła w czasach, gdy nie używano jeszcze telefonów komórkowych, a za cel nie wzięła sobie opisania życia uczuciowego swoich bohaterów. Za to rodzinnego owszem. Z tym, że są to rodziny brytyjskich ekscentryków, więc i perypetie maja adekwatne. Zblazowani artyści, świeżo upieczeni małżonkowie, ofiary brutalnego włamania, to główni aktorzy nowego teatrzyku Muriel. Na drugim planie krążą cisi i profesjonalni ludzie z obsługi, zapewniający właściwą oprawę wykwintnemu stylowi życia bogatych i uprzywilejowanych.
Z czasem okaże się że skutecznie zajmują się nie tylko tym, ale nie będę spoilerować. Sami sobie doczytacie jak sięgniecie po tę niewielką, acz błyskotliwą książeczkę. Mnie zapewniła ona sporo rozrywki, bo nic mnie tak nie bawi jak dziwactwa brytyjskiej upper class. A jeśli są opisane z odpowiednią dawką ironii i humoru, to aż mruczę z zadowolenia…
mowa o: