pisarz radzi: czego życzyć na Nowy Rok

gwiazdka

Czas na Życzenia Noworoczne. Składane kolejny raz na tym blogu. dlatego, by się kolejny raz nie powtórzyć, głos oddaję w tej sprawie bohaterce niedawno przeczytanej opowieści:

żeby nie stało się, to co może się stać, a stało się to, co nie może

Włodzimierz Kowalewski „Excentrycy”, str 185c

A od siebie dodam jeszcze życzenie, by spełnione niemożliwe zawsze okazało się szczęśliwe.

pisarz radzi: jak nie dać się chłodom

Magalenki

Nadchodzi ta pora. Długich wieczorów, mglistych poranków, zmarzniętych dłoni. Najlepszy przepis jak sobie z tym  poradzić znalazłam u Marcela. Trochę słodyczy, trochę wspomnień, odrobinę ciepłej opiekuńczości. Proust potrafi skomponować to po mistrzowsku, tak, że chce się go naśladować:

cytat

Pisarz radzi – jak ustrzec się wymówek

portret

Marcel, do niego wracam w te długie wieczory, do jego salonów i wielkoświatowych rozmów. Do zimy najbardziej mi pasuje tom drugi, tom, w którym rozwijają się dopiero najważniejsze watki. To tutaj Odetta zaczyna wprowadzać modę na towarzyskie herbatki, a autor zawiązuje istotne przyjaźnie. Uczy się też reguł postępowania ze znajomymi, reguł które zastosować można i dziś. Na przykład wobec tych wiecznie zagonionych przyjaciół, którzy wciąż nie mogą się z nami spotkać.

Marcel radzi

pisarz radzi- Jak starzeć się umiejętnie

starosc

Jednak, ach jednak się udało! W internetowym sklepie pojawiła się druga cześć biografii Janion. Oczywiście cała w podskokach poleciałam ja zamawiać (Jeszcze raz dziękuję Ice za cynk ;)). I teraz czekam, bardzo niecierpliwie. A żeby sobie ( i Wam) ten czas umilić, wrócę na moment do artykułu – fragmentu książki. Mój ulubiony akapit to ten, w którym pani profesor uczy nas, jak można wykorzystać starość do własnych celów i przyjemności, Bo tak to jest, że każdy wiek można umiejętnie dostosować do spełniania naszych potrzeb.
Aż się zaczęłam cieszyć, jak to fajnie będzie, kiedy zostanę staruszką i będę mogła uciec się do takich ten, opisywany poniżej, wybiegów :

sposób

z artykułu „Maria Janion, Kloszard metafizyczny”, Magazyn Książki, str 58.

pisarz radzi: jak być dobrym urzędnikiem

patrzący

Poniedziałek idzie, nie ma na to rady. Niejeden z nas wzdycha na pewno w niedzielę wieczorem. Szczególnie przykro zapowiada się poniedziałkowy ranek o tej porze roku. Ciemno choć oko wykol, a tu bzium, donośny głos budzika i trzeba, wbrew własnemu organizmowi, postawić się do pionu. Osobiście do skowronków nie należę i wstawanie nawet nie o brzasku, ale ledwo przy końcu nocy, sprawia mi sporo trudności. Na dodatek mam świadomość, że czeka mnie kolejnych kilka dni o takim samym początku.
No i ten fakt, że zbyt wczesne porzucenie łóżka to tylko jeden z szeregu następujących po sobie obowiązków. Bo wiadomo, że trzeba pójść do jakiegoś biura i jeszcze tam pracować i dobre wrażenie robić (warto pamiętać, że sama praca bez dobrego wrażenia na niewiele się przyda), podczas gdy jedyne, na co się tak naprawdę ma ochotę, to owinąć się w kołdrę i zasnąć albo zaczytać. Jednak nic z tego, jakoś na życie przecież trzeba zarabiać i te osiem godzin dziarsko przetrzymać.
Jak sobie z tym dać radę, jak to wytrzymać? Trzeba popatrzeć jak robią to inni. Choćby byli nawet fikcyjnymi literackimi postaciami. Dla mnie wzorem na ten rok jest Stiepan Arkadjicz Obłoński, brat Anny Kareniny. Ten utracjusz i lekkoduch ma całkiem niezłą karierę zawodową. Jest doskonałym i szanowanym urzędnikiem. Abyście i Wy mogli brać z niego przykład i się od niego czegoś nauczyć, poniżej zamieszczam szczegółowy opis Tołstoja jak Obłoński odniósł sukces:

 Obłoński w Urzędzie

Lew Tołstoj „Anna Karenina”, str 24

z kim nie siadać do stołu

obiad 1

Pytanie z kim chętnie zjadł(a)byś obiad, kolacje (ewentualnie śniadanie) było stawiane niejednokrotnie w małych blogowych kwestionariuszach jak i w rozmowach ze sławami i gwiazdami wszelkiego autoramentu. Odpowiadający na nie ma szansę powspominać o swoich ulubionych bohaterach, zmyślonych i prawdziwych. Taka tak, śniadanko z Gandhim (szklanka wody), obiadek z Mary Poppins (pożywna potrawka z kurczaka, pure z zielonego groszku, na deser apple pie) a kolacja koniecznie z Proustem (szparagi i reszta podane na porcelanie i srebrze).

Rozkosznie i zabawnie jest sobie pogdybać. Ale, czy nie ciekawiej byłoby trochę odejść od schematu i pozastanawiać się z kim absolutnie nie chcielibyśmy zasiąść do wspólnego posiłku? Pomyślmy na przykład, jak by smakował szybko stygnący rosół w towarzystwie Buki. Albo babeczki z kremem malinowym w obecności Księżnej z Alicji w krainie czarów. Która na pewno darłaby się, że należy nas ściąć za nie używanie serwetek. Taki Gatsby zadręczyłby nas opowieściami o swojej nieszczęsnej miłości i stworzył nerwową atmosferę od której leciałyby nam z rąk talerze i kieliszki. Lewin, albo i sam Tołstoj, zanudziłby szczegółami  reformy agrarnej.

Można by pewnie jeszcze kilka albo i kilkanaście osób wymienić. Ale po co robić to wszystko? A no po to chociażby, by uniknąć tego typu przykrości w prawdziwym życiu towarzyskim. Gdyby jednak się okazało, że jest to sposób zbyt skomplikowany, można sobie trochę sprawę ułatwić. I skorzystać z praktycznych porad mojej ulubionej pisarki:

 GarGar 1 Hanna Bakuła „Gar Anonim”, str 51, 53

A Wy macie swoje typy koszmarnych współbiesiadników?

pisarz radzi: Jak być czytelnikiem

liscie

Czy zastanawialiście się kiedyś nad cechami idealnego czytelnika? Czy w ogóle warto się nad tym zastanawiać? Wiadomo, że książki czyta osób tak mało, że powinny nam łzy szczęścia policzki zalewać, ilekroć się zdarzy, że w ogóle kogoś z książką w ręce widzimy. Nieważne jaką, grunt, że przynajmniej osobnik łyknie trochę słowa pisanego. Bo przecież wiadomo, że naród nie czyta. Kiedy jednak nam minie euforia z powodu wypatrzenia przedstawiciela ginącego gatunku, zaczynamy się często robić refleksyjni. Cóż z tego, że czyta, wzdycha o córce moja znajoma, kiedy to w kółko Mongtomery albo Musierowicz. Z jej niezadowolenia jasno wynika, że uznaje swoją latorośl za czytelnika upośledzonego, organicznego do jednego czy dwóch psiarzy, zatrzymanego w rozwoju, jednym słowem czytelnika na pół, a może i ćwierć lub mniej gwizdka. Z reguły w tym momencie rozmowy sobie przypominam, jak moi domownicy prychali na mnie, że wciąż czytam muminki, zamiast sięgnąć po coś bardziej wyrafinowanego.

Bo obraz czytelnika, określmy go mianem prawdziwego, od szkolnej ławy próbują nam wbić do głowy mniejsi lub więksi eksperci. W szkole, oczywiście, liczy się ten, kto grzecznie i dokładnie przeczyta wszystkie lektury. Potem za prostowanie myśli biorą się nam spece od makretingu. Wystarczy przejrzeć strony księgarń, czy choćby serwisów organizujących konkursy na najlepsze blogi książkowe. Liczą się Ci, co czytają szybko, dużo, zachłannie, i na świeżo. Owszem, dobrze byłoby, żeby zaglądali do klaski, o ile właśnie została wznowiona. Muszą koniecznie sięgać po nowości, czytać współczesne bajki dzieciom, znać tytuły książek świeżo nagrodzonych. I czekać z wytęsknieniem na ich polskie tłumaczenia.

Sama do niedawna nie miałam nic przeciwko takiemu portretowi czytelnika prawdziwego. I pewnie bym sobie tym zagadnieniem głowy tak nie zaprzątała, gdybym nie sięgnęła po pisarza, którego uważam za wyśmienitego. Ten pan spokojnie i nad wyraz jasno przedstawił mi, jak się sprawy mają.

 czytelnik 1

 czytelnikŹródło: Vladmir Nabokov „Wykłady o Literaturze”, str 35, 36.

Cytowany tekst pobudził mnie nie tylko do refleksji ale i działania. Rezultatem którego jest usypanie stosu książek do powtórnego przeczytania. Na zdjęciu są tylko te tytuły,  o których chyba jeszcze na blogu nie mówiłam. Tutaj są te, o których wspominałam niejednokrotnie.  A Wy jak uważacie, łatwo byłoby Wam spełnić nabokovskie wymagania? Zdarza się Wam powtórne czytanie?

Do powtórzenia:

powtórzenia

triki i uniki

Staroświecka ze mnie babina, czego dowodem jest między innymi trzymanie ciągle w domu telefonu stacjonarnego. Którego numer kiedyś wylądował w książce telefonicznej, ergo stał się dostępny dla wszelkiego rodzaju reklamodawców, sprzedawców i ankieterów. Rezultat jest taki, że gdy właśnie wymaluje w połowie paznokcie, albo ubiorę już jednego buta, czy zmyję dokładnie całą podłogę, rozlega się dzwonek. Gonię wiec po słuchawkę, niszcząc lakier na paznokciach, skacząc na jednej nodze lub zadeptując świeżo wypolerowany parkiet. Po to tylko, by dostać zaproszenie na pokaz gotowania na parze lub ścielenia łóżek kołdrami z wełny lamy nepalskiej. W takim momencie mam ochotę się mścić. Na tym który zawraca mi głowę, na nieszanującym mojego czasu i prywatności dzwonniku. I ostatnio nawet wiem jak. Dla tych, którzy też chcieliby wiedzieć jak wygrać walkę z telemarketingowym gladiatorem, poniżej zamieszczam niezwykle pouczającą rozmowę instruktażową.

tele 1tele 2źródło: Pablo Tusset „Najlepsze co może się przydarzyć rogalikowi” str 13-14

pisarz radzi: jak byc kochanym

Belem

Stos książek przeczytanych i nieopisanych rośnie, a mnie dalej nie chce się zwykłych notek wklepywać. Tylko chodzi za mną myśl, żeby zrobić coś innego. Na przykład otworzyć kącik porad. Nie prowadzony przeze mnie, ale przez napotkanych na moich czytelniczych ścieżkach pisarzy.

Wakacje wydały mi się dobrą porą na rozpoczęcie takiego cyklu, bo właśnie wtedy życie może postawić nas przed różnymi wyzwaniami. W sprostaniu którym może pomóc słowo kogoś inteligentnego. Na próbę, na rozgrzewkę, proponuję coś, co każdy przebywający między ludźmi wiedzieć powinien. 10 przykazań dla chętnych do odniesienia sukcesu towarzyskiego. Pierwotnie stworzonych przez Stanisława Dygata dla żony Kaliny, może okazać się przydatny i nam. Decyzja, czy stosować się do wszystkich punktów należy od czytającego.

zalecenia

zalecenia 2

źrodło: Dariusz Michalski „Kalina Jędrusik”, str511, 512