wspomnienie pewnego lata

willa

Im dłużej się nad tym zastanawiam, tym większego nabieram przekonania, że osiągnęła ten etap młodości, kiedy wkrótce wszystko się zmieni lub też na wszystko będzie za późno. Statek stoi jeszcze przy nadbrzeżu, wystarczy przejść przez kładkę, zostało już tylko kilka minut … człowieka ogarnia słodka odrętwiałość.
Patrick Modiano Willa „Triste”, Str 139

Ta książka byłaby lepsza na późniejszy etap zimy, kiedy tęsknota za latem przyjmie na tyle wyrazistą formę, że na widok zielonego listka, na każdą wzmiankę o słońcu, będziemy natychmiast zapadać w słodkie marzenia o jasnych porankach i bieganiu bez skarpet.
Może dlatego właśnie czytanie szło mi niesporo, bo obecna aura zupełnie niepasowała do tej panującej w opowieści, i zamiast zająć się książki atmosferą, zdecydowałam się gnać przez akcję w poszukiwaniu rozwiązania zagadki. Na szczęście całkiem w porę włączyłam nowego Możdżera (pierwsza płyta „the very best of”, powolny leniwy jazz) i rozkręciłam kolejny kaloryfer.
Dzięki tym zabiegom mogłam wreszcie wejść w nastrój książki, w rytm leniwych letnich popołudni, trawionych na bezczynności wieczorów i długich codziennych drzemek.
I kiedy tak roztapiałam się pod wpływem powolnej akcji coraz bardziej zaczęłam widzieć w bohaterach niegdyś już napotkane kształty. Amantka, młoda aktorka Yvonne, zaczęła mi przypominać Daisy. Była tak samo piękna i bezwolna, pozbawiona chęci dotrzymywania zobowiązań. Jej przyjaciel i opiekun, Meinthe, ze swoimi tajemniczymi biznesami i lękiem przed samotnością, wydał mi się podobny do Gatsbiego.
Jednak, w przeciwieństwie do Fitzgeralda, Modiano nie obciąża tekstu zagadnieniami natury moralnej. Raczej koncentruje się na odmalowaniu wszystkich tonacji pewnego stanu ducha, etapu dorastania, tęsknoty do posiadania korzeni. I jak zwykle, wychodzi mu to całkiem dobrze.

mowa o:

Willa Modiano