jeszcze jedna zeszłoroczna

 

Staję przed biurkiem drugiego ojca, młodszego-moczy nogi w płynącym przez biuro aromatycznym strumieniu, robi notatki w notesie z moleskinowa okładka. Notes omdlewa z rozkoszy, rozkłada szeroko kartki. Ojciec zapisuje w nim złote myśli.

Olga Tokarczuk „Anna In w Grobowcach Świata”, str 51

Co tu kryć, Nobel nie tylko ministra zmotywował do sięgnięcia wreszcie po książki pióra obecnie najbardziej znanej polskiej pisarki. Ale całe rzesze współrodaków. Mnie także. Gdyby nie nagroda dla autorki, pewnie przez kilka następnych lat chomikowałabym ten tytuł, jako żelazny zapas na czasy, gdy nie będę miała co czytać.

Ale poddałam się panującym od października trendom i oto rok zakończyłam wczytując się w jedno z dzieł Noblistki. Czyli w Annę In w Grobowcach Świata.

To pomieszanie mitologii z science finction daje koktajl, przyznaję, niezwykły. Ale nie będę kłamać, że mnie zachwycający. Dlatego Anna nie wylądowała w notce o wybestach zeszłego roku. Jednak zasługuje na wyróżnienie i osobny opis.

To w Annie autorka zastosowała słynnego czwartoosobowego narratora, tak entuzjastycznie opisanego w mowie noblowskiej. Tak naprawdę jest to narrator wieloosobowy, podobny do tego, jaki występuje w Biblii. Podobieństwo jest chyba nieprzypadkowe, bo historia zmartwychwstania i tu i tam staje się w pewnym momencie wątkiem głównym opowieści. Głos zmultiplikowany ma stać się głosem Pana, istoty wszechwiedzącej i wszechwidzącej. Tyle, że do mnie osobiście ten wybieg literacki średnio przemawia. Ten „ja Każdy, który opowiadam” drażni mnie. Mimo pierwszosobowego narratora, otrzymuję narratora pozbawionego osobowości. Na szczęście styl wypowiedzi relacjonujących akcję temu brakowi przeczy. Cieszy mnie to, bo po prostu lubię, kiedy książka do mnie gada głosem człowieka, a nie głosem istoty poza albo nadziemskiej.

Sama Bohaterka, sumeryjska bogini, co postanawia zejść do podziemi, do świata zmarłych, rządzonego przez jej siostrę bliźniaczkę, to kobieta na wskroś nowoczesna. Śmiała, pozbawiona zahamowań. Wyzwolona nawet od śmierci. Imponuje mi, przyznaję szczerze. Oraz prowokuje do zadumy. Nad tym, jak to naprawdę było z innym mitem. Tym, co stał się fundamentem obowiązującej w naszym kraju religii. Tak, przy czytaniu tej książki przemknęła mi nieraz przez myśl refleksja czy biblijny odkupiciel grzechów w swojej pierwotnej, czytaj prawdziwej wersji, nie był kobietą.

Utwierdziły mnie w tym przekonaniu nie tylko prześmiewczo opisane postaci ojców, co niby mogą, ale nie chcą pomóc Annie w jej powrocie do świata żywych. Ale posłowie od tej książki. Napisane przez samą autorkę, zamiast z reguły oferowanych w tym miejscu wydumanych dywagacji literackich, daje klarowne i mądre wyjaśnienie przesłania tej opowieści. Brzmi ono tak jak poniżej i przyczynia się do zwiększenia mojego entuzjazmu dla tej książki.

mowa o:

Olga Tokarczuk, posłowie do „Anna In w Grobowcach Świata”, str 214