books are the only fruit

Nareszcie wygrzebałam się spod stert ciuchów, książek i zdjęć, zgarnęłam kurz, wytrzepałam dno walizki i powoli dodryfowałam do kompika. I tak sobie siedzę i myślę, jak to polskie lato dołożyło wszelkich starań by urządzić mi typowo czytelnicze wakacje. Do tego stopnia, że pokusiłam się o stworzenie kolejnego instruktażu dla czytacza. Nosi on tym razem tytuł:

 Jak spędzić wywczasy z książką :

Warunek podstawowy: trafić w pogodę.

Warunek towarzyszący: nie wypoczywać grupowo.

Warunek pomocniczy: wybrać miejscowość z co najmniej jedną biblioteką.

Warunek dopełniający: pojechać do kurortu, który zna się od lat i który nie wyzwala potrzeby zwiedzania, wędrowania i odkrywania.

Tym razem niezwykłym zrządzeniem losu udało mi się harmonijnie połączyć wszystkie wyżej wymienione elementy. Tak, że przez dwa tygodnie mogłam ze spokojem ducha zawijać się w kołdrę, rozsiadać na brzegu kanapy, albo garbić przy kawiarnianym stoliku i czytać, czytać, czytać. Wszelkie pokusy oderwania od lektury udawało mi się odeprzeć za pomocą kilku zaledwie argumentów. Wyglądało to mniej więcej tak:

Pokusa: może by się wybrać na Górę Parkową? Ja: hmmm, będzie zaraz padać i nic się nie da zobaczyć.

Pokusa: A może tak wycieczka na Jaworzynę? Ja: eeee, Przecież właśnie strasznie leje i pewnie długo nie przestanie.

Pokusa: to może chociaż spacer do Stawu łabądkow? Ja; iii, po tym deszczu to takie błoto, że przejść nie sposób.

Po takich wprawkach erystycznych mogłam tylko sięgnąć po kolejną herbatę i przewrócić w książce następną stronę, by rozkoszować się i jedną i drugą. Wróciłam więc syta lenistwa, oczytana bo czubek schlapanego mżawką nosa i współczująca tym, którzy mają pecha spędzać urlop podczas tego prozaicznie gorącego lata, które się właśnie rozpoczęło 😉

mowa o:

A Bientot

Ogłaszam przerwę wakacyjną i zamykam bloga na jakieś trzy tygodnie. Mam zamiar się lenić  w towarzystwie książek. Czy dobrze dobranym napiszę pod koniec miesiąca ;).