Zapiekanka Filifionki

Spokojne przechodzenie jesieni w zimę wcale nie jest przykrym okresem. Zabezpiecza się wtedy różne rzeczy, gromadzi się  jak największą ilość zapasów. Przyjemnie jest zebrać wszystko, co się ma, tuż przy sobie , możliwie najbliżej, zmagazynować swoje ciepło i myśli i skryć się w głębokiej dziurze, w samiutkim środku, tam gdzie bezpiecznie, gdzie można bronić tego, co ważne i cenne, i swoje własne.

Tove Jansson „Dolina Muminków w Listopadzie”,  Str 8

 

Nareszcie, zaczyna się! Koniec z tym świeceniem, słonce zasłonięte, czas na szarość i senność. Już za chwile listopad. A w listopadzie wszystko jest inaczej. W listopadzie Włóczykij nie może znaleźć melodii, Filifionka przestaje sprzątać, Paszczakowi brak energii i nawet Mimbla zaczyna czuć jakby tęsknotę. Każdemu robi się gorzej i automatycznie zaczyna myśleć gdzie było mu lepiej. Odpowiedz jest jedna: u Muminków!

No właśnie, mnie tez ten pomysł zastukał do głowy, dlatego pogrzebałam w szafce z książkami niby dziecięcymi, a potem włączyłam czajnik, poszukałam kisielu i zielonego kubka. Nalałam wrzątku, otworzyłam papierową torebkę i rozmieszałam biały proszek, który cudownie zamienił się w różowiutki klajster. I miał zapach malinowy! Mogę się założyć, że w Dolinie Muminków pachnie malinami, ta krzepiąca woń powinna unosić się nad każdym czytającym o małych trollach. Ale w listopadzie chyba nic z tego. W listopadzie pachnie tam butwiejącymi liśćmi, naftaliną ( ta pelisa Filifionki!) i zagubieniem. Bo w listopadzie w Dolinie Muminków nie ma Muminków!

To wielki zawód dla każdego z przybywających do Doliny gości. Choć każdy przyszedł do innego członka rodziny i z innych powodów, to czeka go to samo rozczarowanie – bo dom jest pusty. Zamiast kojącej obecności Mamy, Tatusia i samego Muminka zastają zawinięty tiulem żyrandol, zimny piec z przodkiem i stare sucharki w spiżarni. Chcąc nie chcąc muszą radzić sobie sami, muszą też ze sobą przebywać i nieświadomie stworzyć własną , mocno dysfunkcyjną, rodzinę zastępczą. Czy im to pomoże? Okazuje się, że owszem. Filifionka przekona się, że raczej nie zostanie Mamą Muminka, ale może być akceptowana taką jaka jest. Paszczak zmierzy się ze swoim lękiem i przekona się, że niektóre marzenia lepiej sobie darować, Mimbla się wyśpi, a mały Homek nauczy się ujarzmiać swoją wyobraźnię. I w ten to sposób okazuje się, że znajomi Muminków wynaleźli terapię grupową ;).

Przyznam, że sama przy pierwszym czytaniu tej części serii poczułam cos jakby rozczarowanie, gdy przekonałam się że Muminków tu brak. Ale potem, kiedy po kilku kolejnych powrotach bliżej zaprzyjaźniłam się z każdym  z gości, doceniłam walory tej listopadowej opowiastki. Bo czasem warto przyjrzeć się bliżej i tym mniej sympatycznym postaciom. Neurotyczna Filifionka i despotyczny Paszczak okazują się w rezultacie stworzeniami bardzo interesującymi, kto wie czy nie bardziej od członków Muminkowej familii. Lato może więc i należy do Muminków, ale jesień już nie. Jesień to pora smętków i dziwaków, których naprawdę można polubić. Bez względu na to, czy zastaniemy ich w Domu Muminków czy w nas samych.

mowa o: