Nie wiem jak u was, ale u mnie już wiosna. To znaczy tak wewnętrznie, w uszach, oczach i na czubku nosa. Mogłabym nazwać to alergią, ale wiosna brzmi znacznie lepiej i napawa optymizmem. Dla mnie nie polega on na nadziei na długie przejażdżki rowerem i spacery wśród kwiatów. U mnie optymizm wiosenny to nadzieja na długie wieczory w zamknięciu, z musującym w kubku wapnem i dobrą książką. Najbardziej cieszę oczywiście na ostatni element tej układanki. To właśnie od stosu książek przygotowanych na ten czas wieje mi radością. Bo wygląda on tak:
W jego skład wchodzi:
- Kolejna Donna Tartt tym razem ze Szczygłem, podobno lepszym niż Mały Przyjaciel
- Witkowski i jego Fynf und Cfancyś, czyli kolejna jazda Michaśki
- Pielewina Mały Palec Buddy, czyli rosyjskie hołubce literackie
- Vermesa On, bo mi pasuje do tych czasów opowieść o reinkarnacji Hitlera
- Aleksandy Chrobak Beduinki na Instagramie, które podobno świetnie podnoszą samopoczucie polskim kobietom, a mogą być dla nic i przestrogą
- Chwalony w ostatnim Magazynie Książki Świat w płomieniach Siri Hustvedt
- Chwalony tym razem przez Anię Philip Larkin Zimowe Królestwo
- Pożyczona trochę bez przekonania Miniaturzystka Jessie Burton
- Wyprzedażowa Biografia Charlotte Bronte autorstwa Elizabeth Gaskel
- Listy Marie Curie do Córek, też z wyprzedaży
- Dawno już planowana Wegetarianka Han Kang
- Araela Zurli Biografia Gabrieli Zapolskiej, która marzyła mi się do dawna
Pozostaje westchnąć pyłki, chodźcie do mnie!
mowa o:
Wegetarianka jest zacna. Dość surowa, trochę niepokojąca. Na trzy czytane ostatnio koreańskie książki dwie okazały się nadspodziewanie dobre.
Zacofany.w.lekturze:surowość całkiem mi odpowiada, mam dosyć literatury podgotowanej i lekkiej do gryzienia.
Ani to podgotowane, ani papka. Co prawda nie do końca mój smak, ale doceniam jakość.
Zacofany.w.lekturze: to dobre wieści ☺
Jakbyś nie miała dość, to podobało mi się też to: http://zacofany-w-lekturze.pl/2016/02/chcielismy-wsiasc-do-pociagu-zwanego-smiercia-gong-ji-young-nasze-szczesliwe-czasy.html
„Miniaturzystka” nie jest zła; czemu bez przekonania? 🙂 Arcydzieło to to nie jest, ale lekka, wciągająca lektura w sam raz na wiosnę, żeby zapomnieć o katarze ;). A reszty nie czytałam, choć praktycznie wszystkich jestem ciekawa. Będę u Ciebie wypatrywać wrażeń. Szczególnie żona Austera mnie intryguje :).
Vermes nadaje się na obecne czasy jak mało kto.;(
Mam nadzieję, że Larkin Cię nie rozczaruje.
Też mnie ciekawi biografia Zapolskiej, a tajemniczy autor(ka) lekko podsyca tę ciekawość.;)
Niestety mnie biografia Zapolskiej bardzo rozczarowała, ale może dlatego, że nigdy nie interesowałam się szczególnie historią teatru, a tu autor przytacza przydługie recenzje teatralne, życiorysy aktorów, a Zapolska w tym wszystkim ginie, kilka razy musiałam spojrzeć na okładkę, aby przypomnieć sobie o kim czytam ;)Nie wspomnę już o nużącym streszczaniu utworów, czy opisach kreacji aktorek, mnie w każdym razie nie zachwyciło.
zacofany.w.lekturze: dzięki może kiedyś dojrzeję i do tego 😉
naia: bez przekonania bo zawsze mi go brak kiedy książka cieszy się zbyt dużą popularnością na blogach. Mnie tez Pani Austerowa ciekawi bardzo, dlatego nie oprałam się empikowej okazji :).
czytankianki: No właśnie niestety Vermes pasuje może przynajmniej dzięki niemu nabiorę dystansu. Albo na serio sie wystraszę 😛 Autor Biografii Zapolskiej nie taki tajemniczy, spotkałam jego nazwisko przy innych tytułach o sławnych ludziach. Ale czytać będę po raz pierwszy.
ika: No to mnie zmartwiłaś. A tytuł brzmi tak kusząco! Widocznie ostatnio mam pecha do średnich biografii.
no właśnie mnie też skusił tytuł, okładka i oczywiście bohaterka, ale spróbuj może Tobie się spodoba, czytałam kilka dobrych recenzji
ika: kilka dobrych recenzji w necie to nawet książka telefoniczna może dostać 😉 Chyba odłożę Zapolską na bok, zwłaszcza, że inne tytuły zapowiadają się znacznie lepiej 🙂
Zapolska również mnie kusiła w księgarni, ale opinie czytelników chyba ostudziły mój zapał, bo w końcu nie nabyłam. Jednak z ciekawością poznam relację z pierwszej ręki 😉
Szczygieł to moja lektura lutego. I jedna z lepszych rzeczy jakie czytałam ostatnio. Jednak przyznam, że zakończenie mnie znużyło, więc nawet dobrzy pisarze powinni znać umiar 🙂 Za jakiś czas planuję jednak z biblioteki przydźwigać „Małego przyjaciela”, a na deser „Tajemna historia”.
Czytania na zdrowie życzę.
maiooffka: ta relacja to raczej nieprędko, po tym co Ika powiedziała 🙂 A wiesz, że Mały Przyjaciel też mnie pod koniec udręczył, widocznie autorka tak ma, że w odwet za dostarczone przyjemności musi potem czytelnika podnudzic.