Zofia Stryjeńska, niepamiętna, niedoceniana, artystka okresu między i powojennego. Ale też odważna i niezależna, nie idąca na kompromisy. Płaciła za to wszystko wysoką cenę, o czym można się przekonać czytając jej pamiętniki. O których już kiedyś, bardzo dawno temu, pisałam. Teraz zajrzę do nich tylko na jedną stronę, do opisu kilku dni zimy roku 1949. Boże Narodzenie w Paryżu, na samą myśl człowiek wzdycha zazdrośnie. Czy jednak są ku temu powody? Spójrzmy na wspomnienia Zofii:
Zofia Stryjeńska „Chleb prawie że powszedni”, tom 2, str 213
Pisała też (zapewne innym roku):
Czekam aż się Święta przewalą, bo mię takie uroczystości wyprowadzają z równowagi materialnej.
Smutne życie miała.
czytankianki: i na dodatek biedne.
Dziękuję za te urywaki z książek 🙂 Są bardzo wartościowe przynajmniej z mojego punktu widzenia:)
Wszystkiego dobrego:)
serdeczności
małgosia: Proszę bardzo :). Starałam się wybrać te najoryginalniejsze.
Inny cytat okolicznościowy z ZS:
SYLWESTRA przepędzę samotnie.
Miło jest pobyć z kimś inteligentnym.
czytankianki: Była oryginałem co się zowie. A propos malarek-kobiet właśnie się zastanawiam nad wystawą Boznańskiej w Krakowie.
Ja też się zastanawiałam, ale ma przyjechać do stolicy, więc będę miała bliżej.;)
Tak wiem, dla mnie niestety to za duża wyprawa. A w Krakowie strasznie krotko ta wystawa, nie wiem czy zdołam się dowlec 😉